Czy zdarzyło Ci się powiedzieć w niezobowiązującej rozmowie, że jesteś od czegoś ,,uzależniony”? Popularyzacja tego słowa w kulturze masowej rzuca nowe światło na postrzeganie zjawiska uzależnień: dotyczy ono nie tylko narkotyków, alkoholu czy hazardu. Czyżby problem uzależnień w jakimś stopniu dotyczył nas wszystkich?
Obecnie wiele marek prezentuje się z dumą pod hasłem ,,addicted” – siłownie, gry, sklepy kosmetyczne, linie kosmetyków. A skojarzenia konsumentów krążą wówczas wokół przyjemności i ekscytacji towarzyszącej korzystaniu z danej usługi. Jeśli coś jest ,,uzależniające”, zapewne jest atrakcyjne, ekscytujące i ma potencjał do kształtowania nawyków społecznych (oczywiście korzystnych w zamyśle). Marketingowcy i specjaliści od reklamy dobrze o tym wiedzą i sprytnie wykorzystują pewien chaos pojęciowy związany z brakiem jednoznacznej, powszechnie akceptowanej definicji pojęcia ,,uzależnienie”. Umieszczono je w klasyfikacji DSM-5 w 2013 roku w specyficznej kategorii ,,Zaburzenia związane z substancjami i uzależnieniami”. Jednocześnie po raz pierwszy oficjalnie wprowadzono jako jednostkę diagnostyczną termin ,,uzależnienie behawioralne” (od czynności), stanowiący alternatywę dla uzależnień chemicznych (od substancji). Coraz częściej słyszy się o uzależnieniu od zakupów, pornografii czy hazardu – trudniejszych do zidentyfikowania.
Wynika to z kilku powodów…
Po pierwsze – przekaz płynący z mediów propaguje wręcz konsumpcyjne podejście do życia, nastawienie na ,,mieć” i szybką gratyfikację. Kiedy więc kończy się granica np. między kupowaniem dla przyjemności czy nawet z chęci bycia trendy, a zaczyna się nałóg?
Po drugie – w którym momencie granica między niezaburzonym a nadmiernym bądź patologicznym przejawianiem danego zachowania zostaje przekroczona? I kto ma prawo o tym decydować? W przypadku uzależnień behawioralnych trudno jednoznacznie wskazać takie konkretne normy (w przeciwieństwie np. do uzależnienia alkoholowego, dla którego WHO wskazuje kolejne etapy). Kwestia uzależnień behawioralnych pojawia się co prawda coraz częściej w literaturze (m.in. e-uzależnienia wśród młodzieży, pracoholizm dorosłych), wciąż jednak pozostawia szerokie pole do badań.
Abstrahując od rodzaju i typu uzależnień, spróbujmy dotrzeć do ich głębszych przyczyn. Liczne koncepcje wyjaśniają mechanizm powstania uzależnienia w oparciu o czynniki biologiczne, psychiczne i społeczne, a zintegrowany model Psycho-Bio-Społeczny stanowi ich syntezę. O ile np. badania na dzieciach alkoholików potwierdzają możliwość przekazywania genetycznie pewnych zaburzeń biochemicznych i neurologicznych predysponujących do rozwoju alkoholizmu, o tyle nie można w ten sposób wyjaśniać podłoża innych uzależnień. Czynniki genetyczne są więc zaledwie ułamkiem wiedzy na temat przyczyn uzależnień – te są o wiele bardziej złożone. Nawet obciążenie tzw. „wysokim ryzykiem” nie jest w stanie zdeterminować przyszłości osoby, która będzie dokonywać konstruktywnych wyborów.
Warto spojrzeć na problem uzależnień jako na dostępny na powierzchni sygnał tego, co dzieje się w psychice. Mimo że w ostatnich latach coraz większy nacisk kładzie się na rozwój osobisty na wszystkich płaszczyznach, w tym również psychologicznej – w świadomości społecznej wciąż pokutuje przekonanie, że dbanie o dobrostan psychiczny to pewnego rodzaju ,,fanaberia”. Konsekwencją tego podejścia jest brak umiejętności autentycznej konfrontacji z własnymi emocjami – nie sposób zmierzyć się z czymś, czego nie jesteśmy w stanie rozpoznać i zaakceptować z pełną uczciwością. A akceptacja to pierwszy krok do zmiany – tej prawdziwej, nie z poziomu lęku, ale poczucia siły. Stąd już niedaleka droga do stosowania ucieczkowych strategii zaradczych – pozwalających zaznać choćby chwilowej ulgi od trudnych i niechcianych emocji – a jedną z nich można znaleźć właśnie w nałogu…
Skoro przychodzi uwolnienie od napięcia, mogłoby się wydawać, że jest to jakieś rozwiązanie. Przecież o to chodzi: żeby nie bolało, żeby doprowadzić się wewnętrznie do przyjemnego stanu względnej równowagi. Problem polega na tym, że to ,,rozwiązanie” niczego nie rozwiązuje – jedynie chwilowo tłumi. Nie tylko nie rozwiązuje, ale też prowadzi do znacznie poważniejszych konsekwencji – do momentu, w którym zostaje odwrócony kierunek kontroli: już nie człowiek ma ją nad tym, co robi, ale to, co robi, przejmuje kontrolę nad człowiekiem. Z czasem pojawia się poczucie winy, obwinianie się, małe kłamstewka, które mają zatuszować skalę problemu, ale i kompulsywna potrzeba, przymus wewnętrzny zagarniający stopniowo pozostałe sfery życia… Cała rzeczywistość uzależnionego zorganizowana jest wokół pochłaniającego go rzeczy/zachowania nałogu. I to jest ta niebezpieczna granica do przekroczenia, której przyznać się jest bardzo ciężko.
Alkoholik stwierdzi zdecydowanie, że może przestać pić w dowolnym momencie, gdy zechce, narkoman też oczywiście znajdzie dla siebie odpowiednie wytłumaczenie (które w istocie będzie tylko mechanizmem obronnym – racjonalizacją, zaprzeczeniem itp.), by udowodnić (innym? sobie?), że problem go nie dotyczy. Narkomanowi wydaje się, że byłby w stanie zrezygnować z narkotyków, kiedy tylko zechce, ale gdyby spróbował je odstawić – mógłby znaleźć dla siebie sprytne wyjaśnienie w razie niepowodzenia: „przecież biorę, bo chcę, a nie dlatego, że muszę”. Obok samooszukiwania się, uruchomiony zostaje mechanizm iluzji i zaprzeczeń.
Dlatego mówi się, że uzależniony ,,musi najpierw sięgnąć dna, by się od niego odbić” (i często bywa tak, że punktem przełomowym do podjęcia leczenia jest dopiero jakieś traumatyczne wydarzenie, którego nie da się już ignorować, np. rozpad rodziny czy diagnoza poważnej choroby).
Gdy wyobrażamy sobie stereotypowego alkoholika czy narkomana, raczej mało kto mu współczuje – częściej zaktywizowany zostaje stereotyp ,,marginesu społecznego”, pojawia się tendencja do negatywnej oceny, stygmatyzacji – bo na pierwszy rzut oka nie mamy dostępu do całego cierpienia, które kryje się u podłoża uzależnień. Tak naprawdę to, co widzimy, jest wierzchołkiem góry lodowej – strategią regulacji emocjonalnej powtarzanej i podtrzymywanej przez wewnętrzny przymus.
Badania mózgu na przestrzeni dwóch ostatnich dekad ukazują problem uzależnień w zupełnie innej, klinicznej perspektywie. Jak podkreślają naukowcy z American Society for Addiction Medicine, niewiele mają one wspólnego z kwestią silnej woli. Dr M. M. Miller zaznacza, że uzależnienie należy traktować jako przewlekłą chorobę mózgu, wymagającą leczenia podobnie jak np. cukrzyca. Tu wkracza jeszcze cała neuroanatomia uzależnienia: pojawiają się zaburzenia w układzie dopaminergicznym mózgu (substancje uzależniające mogą działać różnie, ale w rezultacie dochodzi do wzrostu poziomu dopaminy w prążkowiu, będącego częścią tzw. układu nagrody). Potem dochodzi do kolejnych zmian biochemicznych, obejmujących inne neuroprzekaźniki (np. glutaminian) i korę przedczołową – a ta wiąże się m.in. z kontrolą impulsów, myśleniem krytycznym, planowaniem i organizowaniem aktywności. Warto zwrócić uwagę, że kora przedczołowa kształtuje się do ok. 25. roku życia, co uwydatnia szczególnie niebezpieczne oddziaływanie uzależnień na mózg nastolatków i osób młodych. Takie zmiany mogą mieć trwały charakter i przekładać się m.in. na problemy z podejmowaniem dojrzałych decyzji.
Zmiany w układach neuroprzekaźnikowych powodują, że mózg nie działa już prawidłowo bez dodatkowego pobudzenia, które zapewnia właśnie ciągłe dostarczanie narkotyku. W efekcie czynność lub substancja staje się przymusem i to niezależnie od tego czy nadal sprawia przyjemność, czy nie.
W jaki sposób sam możesz najłatwiej sprawdzić czy jesteś od czegoś uzależniony? Weźmy dla przykładu telefon – przestań go używać na kilka dni i sprawdź, czy poczujesz w tym czasie silną potrzebę sięgnięcia po niego połączoną z niepokojem, może nawet doświadczysz innych objawów „odstawiennych”. Jeśli tak, to znasz już odpowiedź. To jedno z najbardziej typowych uzależnień naszych czasów, tzw. „plaga XXI w.” i również może negatywnie odbijać się na innych aspektach życia (np. jako zaniedbywanie spędzania czasu z bliskimi ,,w realu”).
Jednak w przypadku takich nałogów (o charakterze raczej automatyzmu niż kompulsji) już samo rozpoznanie pewnych ponawianych bezwiednie schematów zachowania może być bodźcem do ich przełamania i zmiany. Zrozumienie prawdziwych przyczyn, dla których się w coś angażujemy i wypracowanie alternatywnych strategii (czy bardziej konstruktywnych ,,zamienników”) mogą wystarczyć, by przestać działać jak na autopilocie. Dla osoby, która poszukuje raczej możliwości rozwoju, a nie prostego znieczulenia, samo uświadomienie sobie, że dana czynność przynosi więcej strat niż zysków (przez co oddala od osiągnięcia ważnego celu) może być wyzwalające.
Pomocnym może być tu rozróżnienie stosowanych zwykle zamiennie terminów ,,nałóg” i ,,uzależnienie”. O ile nałóg jest powtarzaną nawykowo czynnością, nad którą wciąż jednak można panować, o tyle uzależnienie to przewlekła, podstępna i wyniszczająca choroba.
Przejdźmy więc do klinicznych uzależnień, spełniających kryteria zaburzenia psychicznego wg ICD-10*. Często bywa tak, że osoby z otoczenia szybciej wyłapują sygnały wskazujące na uzależnienie kogoś bliskiego niż on sam zda sobie z nich sprawę. Tutaj wdrożenie profesjonalnej pomocy terapeutycznej, często w połączeniu z farmakologiczną, to kwestia życia lub śmierci. Co istotne, celem leczenia jest całkowita abstynencja – dlatego np. alkoholik nie może po kuracji już nigdy wracać do picia. Uzależnienia nie ustępują samoistnie, lecz z biegiem czasu pogłębia się ich destrukcyjny charakter. Dlatego tak ważne jest, by nagłaśniać ten temat.
Uzależnienie chemiczne to jedna strona medalu, behawioralne – druga, a co z uzależnieniem… emocjonalnym? Czy można uzależnić się od drugiej osoby tak jak od narkotyków? Czy można stać się narkomanem potrzebującym kolejnej ,,dawki” miłości od ukochanej osoby? Tak naprawdę taka sytuacja to standard w toksycznym związku, z nierównym „,,podziałem wpływów”: jeden dominuje, drugi podporządkowuje się. I zachowanie tego drugiego może bardzo przypominać zachowanie innych nałogowców. Ale to temat na osobny artykuł…
Potrzebujemy wiedzy na temat przyczyn, skutecznych form wsparcia i leczenia osób uzależnionych. Chcemy motywujących historii osób, które wyszły z nałogów lub pokonały problem uzależnienia behawioralnego. I mówimy stanowcze ,,nie” stygmatyzacji osób, które się z nimi zmagają.
Jeśli podejrzewasz uzależnienie u kogoś bliskiego (lub siebie), sprawdź, czy zostały spełnione min. 3 spośród 6 poniższych kryteriów w ciągu ostatniego miesiąca:
– trudności w kontrolowaniu zachowania związanego z danym obszarem działania,
– fizjologiczne objawy odstawienia, występujące, gdy zachowanie zostało przerwane lub ograniczone,
– stwierdzenie tolerancji (potrzeba nasilania zachowań w celu uzyskania efektów wcześniej uzyskiwanych przy mniejszym nasileniu),
– narastające zaniedbywanie innych źródeł przyjemności,
– kontynuacja szkodliwych zachowań mimo wyraźnych szkód z nimi związanych.
* Kryteria uzależnienia ICD-10 (Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób i Zaburzeń Psychicznych)