Katarzyna Pinkosz: Kobiety częściej przychodzą do psychologa, psychoterapeuty, częściej szukają pomocy psychiatry. Według prof. Daniela Freemana, brytyjskiego psychologa klinicznego, kobiety od 20-40 proc. częściej zapadają na choroby psychiczne niż mężczyźni. Czy to znaczy, że częściej dopada je depresja, smutek, lęki, nie wiedzą, jak poradzić sobie w życiu? Czy częściej szukają osoby, która pomoże im w trudnej sytuacji?
Magdalena Namysłowska: Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, że kobiety częściej zapadają na choroby psychiczne niż mężczyźni. Jeśli chodzi o zaburzenia depresyjne czy lękowe, to rzeczywiście dotykają one o ok. 10 proc. częściej kobiet niż mężczyzn. Jeśli jednak chodzi o choroby psychiczne, takie jak schizofrenia czy choroba dwubiegunowa, to zachorowania według płci rozkładają się mniej więcej po połowie. Na schizofrenię w młodym wieku częściej nawet zapadają mężczyźni, później te różnice wyrównują się.
K.P.: Depresja i zaburzenia lękowe częściej jednak dotykają jednak kobiet. Mają na to wpływ czynniki biologiczne czy społeczne?
M.N.: Duży wpływ ma układ hormonalny. Ciało kobiety zmienia się w dużo większym stopniu niż ciało mężczyzny, co już u nastolatek może powodować różnego typu depresje, związane np. z nieakceptacją swojego wyglądu. Okres ciąży i porodu cechuje bardzo duża nierównowaga hormonalna, po urodzeniu dziecka często pojawia się baby blues lub wręcz depresja poporodowa. Kolejny trudnym momentem dla kobiety pod względem hormonalnym jest okres menopauzalny. Wiele kobiet ma też pewną chwiejność emocjonalną w okresie miesiączki. Tak więc kobiety częściej mogą doświadczać pewnego dyskomfortu, związanego z biologią.
Drugi ważny układ to układ tarczycowy. Do mojego gabinetu przychodzi wiele młodych kobiet, które mają problemy z tarczycą, a niedoczynność tarczycy może być nawet pomylona z depresją, ponieważ daje podobne objawy. Powoduje też pewną „huśtawkę” emocjonalną.
K.P.: W dużej mierze sterują więc nami hormony?
M.N.: Może to zbyt duże uogólnienie; jeśli jednak patrzymy na różnice między kobietą a mężczyzną, to na pewno z punktu widzenia hormonów kobiety mają trudniej. Są też ważne czynniki społeczne, które mają wpływ na psychikę. Kobiety zmagają się ze znacznie większą presją społeczną, już od najmłodszych lat. Ciało ma być utrzymywane w standardach modelki. Część młodych dziewczyn wpada w anoreksję, już mając 9-10 lat. W wieku 20-30 lat pojawia się kolejna presja: kobieta powinna mieć faceta i dziecko. Na szczęście powoli to się zmienia, młoda dziewczyna coraz częściej mówi: „To ja będę o tym decydować, nie muszę mieć od razu dziecka, mogą spełniać się zawodowo”. Są jednak dylematy, naciski rodzinne. Kobiety bardzo również przeżywają wszystko to, co dzieje się w związku. Obawiają się zostać same. Dlatego wiele jest przyczyn, dlaczego kobiety częściej trafiają do psychologa, psychoterapeuty, bardziej otwarcie sięgają po pomoc, ale też częściej tej pomocy wymagają.
K.P.: Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do gabinetu? Co „siedzi” w kobiecej głowie?
M.N.: Na pewno wszyscy jesteśmy dotknięci pandemią, która trwa już ponad rok. Dla wielu osób jest to ogromny ciężar, przychodzą osoby, które kogoś straciły, upadły biznesy, jest realne zerknięcie się z traumą. Wydaje się, że znów kobiety są bardziej przeciążone. Pandemia pokazała, że gdy pojawia się problem w rodzinach, to zwykle jego rozwiązanie spada na kobietę. Wiele dzieci uczyło się on-line, nie mogło chodzić do szkoły, przedszkola; w znaczącej większości ta sprawa dotykała kobiet; to one musiały wszystko organizować. Często nawet mężczyźni przyznawali, że jeśli w domu był wolny pokój, to zwykle na pracę zdalną zajmował go mężczyzna. Kobieta organizowała naukę zdalną dla dziecka, gotowała obiad, a przy tym cały czas pracowała.
K.P.: Problemy kobiet są często związane z pracą: często słyszę o nadużywających szefach, o rodzaju mobbingu. Przychodzą też do mnie kobiety, które są bardzo wysoko w strukturach korporacyjnych; opowiadają, że żeby być na szczycie, muszą wykazywać się dwa razy więcej. Kobiety są coraz bardziej świadome, zadają pytania: „Dlaczego kolega na tym samym stanowisku ma znacznie więcej przywilejów niż ja”?
M.N.: Dużo przychodzi kobiet z napadami lęku, ponieważ nie wytrzymują napięcia. Często mają zaburzenia snu. Przychodzą z różnymi zespołami wyczerpania, ale też z problemami psychosomatycznymi, np. mają bóle głowy, brzucha, zawroty głowy. Miałam ostatnio osoby z fibromialgią: dziwna choroba, całe ciało zaczyna boleć. Okazuje się, że pomocne są leki przeciwdepresyjne.
K.P.: Kobiety przychodzą na psychoterapię, żaląc się na problem w związku, w domu, w pracy. Jak ma Pani tę sytuację „naprawić”?
M.N.: Ja nie czuję, że mam tę sytuację naprawić. To nie jest moje zadanie, żebym kobietę „poprowadziła” czy naprawiła sytuację.
K.P.: To spytam inaczej: jak ma Pani nauczyć kobietę rozwiązywania trudnych sytuacji?
M.N.: Część osób tak dokładnie myśli: „Przychodzę do psychoterapeuty, żeby naprawić swoją sytuację”. Dla mnie jednak dużo ważniejsze jest to, żeby ta osoba spróbowała poznać siebie, zrozumiała, dlaczego taka jest, dlaczego odbiera świat właśnie w taki sposób. Staram się z kobietą odkrywać kobietę. Wspólnie zastanawiamy się, z czego dany problem może wynikać. Bardzo często pracuję z kobietami nad ich relacjami z rodzicami, bo to w rodzinach są nasze matryce związku, zależności i niezależności, poczucia własnej wartości. Stwarzam przestrzeń do wspólnego namysłu, otwierania rzeczy trudnych. Jeśli problem dotyczy związku, rozmawiamy, czy pracy indywidualnej nie zamienić na pracę z parą. Zwracam bardzo uwagę, by nikogo nie oceniać, a raczej szukać, co jest fundamentem określonych zachowań.
K.P.: Czy z kobietami pracuje się inaczej niż z mężczyznami? Skoro różnimy się biologicznie, społecznie, to techniki pracy z kobietami są inne niż z mężczyznami?
M.N.: Na pewno pierwszy proces nawiązywania kontaktu jest inny. Mężczyźni muszą się otworzyć, przełamać wciąż pokutujące przekonanie, że mężczyzna powinien sam poradzić sobie ze wszystkim, nie powinien mieć żadnych problemów. Dłużej trwa, zanim mężczyzna się otworzy. Kobiety szybciej wchodzą w dialog terapeutyczny, są bardziej otwarte.
K.P.: Są kobiety, które szukają pomocy, ale też takie, które jej nie poszukują. Mimo to, że nie układa im się najlepiej w związku, to w nim tkwią; mimo że nie są zadowolone z szefa, to jakoś dają sobie radę. Może są na tyle twarde, a może nadmiernie tłumią emocje, nie szukając pomocy. Czy to źle?
M.N.: Uważam, że w kobietach jest ogromna siła, kobiety są twardsze od mężczyzn w zmaganiach z codziennością. Są jednak sytuacje, kiedy warto zwrócić się o pomoc, gdyż albo te problemy przeminą, kobieta da sobie z nimi radę, albo będą się pogłębiać. Mogą wtedy pojawiać się np. przewlekające się zaburzenia snu, napady lękowe, zaburzenia depresyjno-lękowe. Poza tym po ludzku to strasznie szkoda, jeśli ktoś jest w trudnym związku, z którego nie potrafi wyjść, albo nie może sobie poradzić w sytuacjach zawodowych; czuje w sobie wiele niepokoju, ale nie sięga po pomoc. To smutne, że trzeba aż tak się męczyć, nie sięgać po pomoc, nie rozmawiać. Bardzo potrzebna jest rozmowa o problemach, ale też o emocjach, pozwolenie sobie na myśl, że są różne sposoby życia. Myślę, że kobietom wiele by dało, gdyby potrafiły ze sobą rozmawiać. W kobietach jest duża siła, choć – niestety – kobiety potrafią też zrobić sobie dużo złego. Potrafią być zawistne w stosunku do siebie, niszczące.
K.P.: Dużą rolę w obecnych czasach odgrywają media społecznościowe; wiele z nas jest w nich obecna. Jak wpływa to na psychikę? To piękna rzeczywistość, w której prawie wszystkim się powodzi. W zderzeniu z takim obrazem łatwo można popaść w depresję. Jak chronić się przed negatywnym wpływem FB, Instagrama?
M.N.: Myślę, że najtrudniej jest młodym kobietom; często doświadczają one negatywnych skutków mediów społecznościowych, widać wtedy współzawodniczenie. Dla młodych kobiet szczególnie trudnym wydaje się Instagram. To jednak jest pseudo życie, wiele zdjęć jest wyretuszowanych. Jednak faktycznie kobiety z niezbyt wysokim poczuciem własnej wartości mogą mieć to poczucie jeszcze bardziej zaniżone, gdyż porównują się z wizerunkami z Instagrama. Pokolenie 40-50 lat też korzysta z mediów społecznościowych, jednak w tym wieku jest się już zwykle bardziej ugruntowanym człowiekiem.
K.P.: Jak chronić się przed szkodliwym wpływem mediów: tęsknotą za lajkami, z myślą: „innym lepiej się powodzi niż mnie”?
M.N.: Myślę, że kobiety powinny przede wszystkim szukać wsparcia wśród innych kobiet, przyjaciółek. Babskie wyjścia, rozmowy, spotkania: to bardzo ważne dla każdej kobiety.
K.P.: Czyli: lepiej stawiać na świat realny, a nie wirtualny?
M.N.: Dokładnie, zwłaszcza, że ten wirtualny świat jest bardzo zakłamany. Można przecież zrobić piękne zdjęcie, choć otoczenie wcale nie jest tak cudowne, a wakacje wcale nie muszą być wspaniałe. Myślę, że kobietom bardzo mogłaby pomóc solidarność kobieca, styczność z realnym światem. Kobiety powinny bardziej się wspierać.
K.P.: Jest Pani psychoterapeutką, ale też psychiatrą. Kiedy należy iść na wizytę do psychiatry i wesprzeć się lekami? Jakie są sytuacje, kiedy to jest konieczne?
M.N.: Jeśli mamy np. przez dłużej niż 2-3 tygodnie duże problemy ze snem (może być on zaburzony np. z powodu lęków, depresji), pojawiają się napady paniki. Innym powodem jest sytuacja, gdy zauważamy, że nie możemy rano wstać, z trudem wychodzimy do pracy, przestają nas cieszyć rzeczy, które do tej pory sprawiały radość, zaczynamy zaniedbywać swój wygląd. Inną niepokojącą sytuacją jest to, kiedy kobieta zaczyna więcej jeść, szczególnie słodyczy, albo odwrotnie: traci apetyt. Obniżenie nastroju i silne napady lękowe mogą tak zdezorganizować życie, że kobieta boi się wyjść z domu. Niepokojące są też nagłe zmiany nastroju: na przemian depresja i euforia. Wizyta u psychiatry jest wręcz konieczna, jeśli pojawiają się myśli samobójcze.
K.P.: Nie należy bać się iść do psychiatry, jeśli ma się tego typu objawy?
M.N.: Nie. Ważne jest też uświadomienie, że leki przeciwdepresyjne są też lekami przeciwlękowymi. Są stosunkowo dobrze tolerowane, dają dobre efekty, szybko mogą pomóc. Nie uzależniają. Nie są oczywiście „lekiem” na wszystkie problemy, jednak po to jest psychiatra, by wspólnie z pacjentem zdecydować, kiedy potrzebna jest psychoterapia, a kiedy farmakoterapia i odpowiednio dobrać lek.