W marcu 2020 roku, kiedy zaczęła się w Polsce pandemia, Sekcja Naukowa Psychoterapii Polskie Towarzystwo Psychiatryczne wydała oświadczenie, w którym napisano, że lęk rozprzestrzenia się jak wirus, a stan pandemii nosi wszelkie znamiona sytuacji kryzysowej.
“Ogłoszenie przez WHO stanu pandemii skutkuje nagłym, ogromnym wzrostem lęku. Jego przejawy są widoczne zarówno w codziennym życiu, jak i w wewnętrznym przeżywaniu. Jest to nieunikniony, uboczny skutek tego, z czym się obecnie zmagamy. Można się spodziewać, że poziom lęku, będzie się zmieniał w zależności od rozwoju sytuacji epidemiologicznej. Powstrzymanie epidemii, wygaszenie jej przynajmniej w jednym miejscu, informacje o osobach wyleczonych, znalezienie leku bądź szczepionki – powinny redukować lęk. Znaczący wzrost zachorowań i zgonów, zwłaszcza wśród osób znanych czy bliskich – będzie skutkować wzrostem lęku lub utrzymaniem się na bardzo wysokim poziomie. Praca ze skutkami lęku leży w zakresie naszych zawodowych kompetencji i powinności. Można też oczekiwać, że wprowadzone epidemiologiczne ograniczenia względnie szybko spowodują wzrost frustracji, a w konsekwencji zarówno reakcje depresyjne, jak i agresywne. W połączeniu z lękiem stawia to przed naszym środowiskiem istotne wyzwania. Praca z agresją i depresją leży w zakresie naszych zawodowych kompetencji i powinności”, napisano w oświadczeniu. To był w marcu. Dziś wiemy, że przypuszczenia były słuszne.
Stres jest bowiem chorobą naszych czasów. Musieliśmy zmierzyć się m.in. z izolacją oraz licznymi obostrzeniami sanitarnymi. Zmieniły się nasze relacje, praca, sposób spędzania czasu wolnego i plany życiowe. Z badań przeprowadzonych przez Instytut LB Medical z agencją badawczą SW Research w listopadzie 2020 wynika jasno, że prawie połowa Polaków przynajmniej raz w tygodniu odczuwała w tym roku obciążenie psychiczne (46%), a trzech na czterech badanych czuła je przynajmniej raz w miesiącu. Ponad połowa badanych twierdziła, że stres lub obciążenie psychiczne wzrosło podczas pandemii koronawirusa, co czwarty z nich czuje, że wzrosło znacząco.
Polacy nie mają ani wiedzy na temat zaburzeń zdrowia psychicznego, ani wystarczającego dostępu do lekarzy.