Co wzrusza kobiety? W jaki sposób mogą mówić głośno o sprawach dla nich ważnych? O tym wszystkim rozmawia Sandra Hajduk z Olgą Bołądź, Magdą Lamparską i Jowitą Radzińską, czyli niesamowicie inspirującym trio z fundacji Gerlsy!
Sandra Hajduk: Magda, z czym się je te Gerlsy? O co dokładnie chodzi w Waszej fundacji?
Magda Lamparska: To jest takie pytanie z czym się je Gerlsy, jakby Gerlsy były jakąś zakąską, a one są daniem głównym. Gerlsy to nasza przestrzeń, którą stworzyłyśmy żeby mówić o sprawach, które są dla nas, kobiet, ważne, które nas bolą i dotykają, wzruszają, zastanawiają. Nasza działalność trwa już 5 lat, z czego jestem bardzo dumna. Chcemy zmieniać świat i wierzę, że Gerlsy mają taką super moc i razem możemy więcej.
Jowita Radzińska: Podejmujemy różne działania, ale punktem wyjścia jest dla nas film, serial i scenariusz, jako forma wyrazu. Chcemy też, tak jak Magda powiedziała, dawać głos, czyli dawać możliwość kobietom, aby opowiadały tzw. HERstorie. Bardzo nam zależy na tym, żeby w kinie czy serialu pojawiały się historie, w których kobiety są nie dodatkiem, uzupełnieniem, tłem czy drugoplanową rolą stereotypowej matki czy żony. Oczywiście, to są ważne kobiece role, ale chcemy, żeby kobiety o nich opowiadały w sposób dla nich ważny i autentyczny, żeby mówiły własnym głosem. To jest nasz punkt wyjścia, ale nie chcemy się do tego ograniczać. Zaczynamy w tym roku mocniej działać z warsztatami rozwojowymi, ponieważ chcemy dawać kobietom realne wsparcie. Okazja, przy której teraz się spotykamy, czyli kampania #wKobiecejGłowie, też jest częścią tego wsparcia. Planujemy różne działania – jednym z nich jest notes rozwojowy, nad którym zaczęłyśmy niedawno pracować. Ważne jest dla nas, aby nasze działania wykraczały poza bańkę środowiskową, w której żyjemy, co ułatwia online.
Chcemy dzielić się naszym doświadczeniem, wsparciem, które sobie dajemy i przestrzenią do rozwoju.
S.H.: Olga, w Twoim niewątpliwie bardzo napiętym grafiku znalazł się czas dla Gerlsów. Powiedz mi, jak ważne są one dzisiaj w Twoim życiu?
Olga Bołądź: Mam nadzieję, że jestem dla Gerlsów tak samo ważna, jak Gerlsy dla mnie, ponieważ dzięki Gerlsom rozwinęłam się na tyle, że postanowiłam postawić pierwsze kroki w reżyserii, a pomogły mi w tym bardzo dziewczyny – Jowita i Magda. Na początku dostałam do pracy scenariusz, który wspólnie napisałyśmy. To właśnie ten pierwszy Gerlsowy scenariusz był zaczątkiem mojej drogi reżyserskiej, którą teraz kontynuuje. W tym momencie szykuje się do dalszych kroków – wiem, że nie byłoby to możliwe bez wsparcia dziewczyn.
Moje wszystkie doświadczenia zawodowe są związane z aktorstwem – moja agentka pomaga mi w wielu kwestiach, natomiast w fundacji te rzeczy spadają na mnie. W fundacji czuje się jak zwierzę, które zostało przeniesione do innego środowiska, które nie jest dla mnie naturalne, dlatego też się uczę wielu rzeczy. Jeśli chodzi o aktorstwo to czuję się jak ryba w wodzie. Natomiast w fundacji cały czas się czegoś uczę – kierowania, bycia jedną z założycielek, fundatorek, bycia odpowiedzialnym za coś, co jest naszą spółdzielnią. Jest to dla mnie źródło radości, ale też wielu dodatkowych napięć w moim życiu. Czy się sprawdzę, czy dam radę? My się też przyjaźnimy i nie chce nikogo zawodzić, ale też chcę się czuć w tym wszystkim szczęśliwa. To jest moja droga, fundacja Gerlsy, za którą jestem bardzo wdzięczna, bo dzięki niej mogę spędzać czas z przyjaciółkami, które coraz lepiej poznaję i vice versa – one poznają mnie. Fundacja daje mi również możliwość poznania samej siebie, dlatego tak bardzo zachęcam dziewczyny do robienia „swoich” rzeczy. W tym wszystkim jest dla mnie również bardzo ważna kobieca współpraca i solidarność. To daje mi dodatkowe miejsce na ziemi, gdzie się czuje potrzebna. W tym momencie jesteśmy w trakcie realizacji naszych własnych filmów – Girls storii. Niedługo ruszymy z kanałem na Youtubie. Chcemy mówić od serca o rzeczach, które są ważne oraz inspirujące. W ramach Girls Storii chcemy zapraszać dziewczyny, które są dla nas pewnego rodzaju inspiracją oraz swoimi historiami mogą wspierać inne kobiety. Ważnym jest dla nas docieranie do kobiet nie tylko z Warszawy, ale z całej Polski.
M.L: Chciałam dodać tylko bardzo ważną rzecz – film Olgi nazywa się „Alicja i Żabka” i dostał on główną nagrodę za film krótkometrażowy podczas festiwalu w Gdyni. Film opowiada o aborcji. Temat przewodni jest niezwykle ważny, ale Olga mówi o nim w konwencji magicznego realizmu, dzięki czemu możliwe jest wzbudzanie wyobraźni widza, a tym samym skłanianie go do dyskusji i refleksji.
O.B.:. Mój film będzie można zobaczyć w kinach oraz na platformie player. Polecam go wszystkim nastolatkom i ich rodzicom, ponieważ opowiada on historię czternastolatki, która zachodzi w niechcianą ciążę i próbuje dokonać aborcji, w czym pomaga jej matka. W Polsce było to trudne 10 lat temu, a co dopiero teraz… Film został nakręcony w konwencji nierelistycznej, co pozwala otworzyć głowy na tak ważny temat, jakim jest aborcja.
S.H.: Ja dodam od siebie, że film warto obejrzeć nie tylko z uwagi na tematykę, którą podejmuje, ale też na formę, którą przybrał – magiczny realizm.
Dziewczyny, chciałabym również porozmawiać z Wami o kampanii #wKobiecejGłowie, a ta kampania to również liczby. Według badań przeprowadzonych przez agencję badawczą SW Research na zlecenie Instytutu LB Medical, tylko 14% Polek zawsze rozmawia o swoich emocjach. Oznacza to mniej więcej że pozostała część kobiet rozmawia o nich sporadycznie, przy okazji momentów kryzysowych. Chciałabym zapytać Was jako Girlsy, jako kobiety, jak to wygląda u Was? Czy te rozmowy o emocjach przychodzą Wam łatwo, czy też miewacie z tym problem?
M.L.: Również byłam zaskoczona tymi wynikami badań. Z jednej strony 14% kobiet rozmawia o emocjach, z kolei 15% nigdy nie rozmawia o emocjach. A pomiędzy znajdują się kobiety, które rozmawiają o swoich emocjach, w momencie, w którym wydarzy się u nich coś bardzo złego. Z drugiej strony badania pokazują, że jesteśmy zadowolone z siebie – jesteśmy optymistkami, jesteśmy ambitne! Mamy takie wrażenie, że zostałyśmy wychowane tak, aby być perfekcyjne we wszystkim, co robimy, więc przyznanie się do porażki jest czymś trudnym albo społecznie nieakceptowalnym.
S.H.: Czasami zapominamy o tym, że poza światem w którym funkcjonujemy są też kobiety, które o terapeucie nigdy nie słyszały. Kobiety myślą, że psychoterapeuta jest tylko dla osób, które mają zaburzenia psychiczne – a to nie prawda! Możemy do niego pójść i porozmawiać o tym, co dla nas ważne. Myślę sobie, że pewnego rodzaju obowiązkiem tych 14 proc. kobiet, które zawsze rozmawiają o swoich emocjach jest szerzenie świadomości wśród kobiet na temat zdrowia psychicznego oraz wspieranie kobiet, które są słabsze psychiczne oraz mniej świadome.
O.B.: Nie wiem, czy one są słabsze. To chodzi tutaj bardziej o to, że to my mamy głos, bo siedzimy przed mikrofonem. Teraz jak rozmawiałyście to przyszło mi do głowy, że my jesteśmy bardzo uprzywilejowane, ponieważ żyjemy w dużym mieście, w którym bez problemu możesz „wygooglować” słowo terapeuta i twoim oczom ukazuje się ranking specjalistów. A wyobraźmy sobie teraz te wszystkie kobiety, które żyją w mniejszych miastach i ich dostęp do psychologów/lekarzy psychiatrów jest ograniczony, bo albo ich nie ma w danym mieście, albo ci specjaliści są poza zasięgiem możliwości finansowych kobiet. Z pewnością można wtedy stosować tzw. “samonawigację”, czyli czytać książki, szukać rozwiązań na własną rękę. Można też iść na psychologię…. 😉 To taki żarcik, przepraszam swoich wszystkich kolegów psychologów, ale w naszym kręgu znajomych mówiło się, że kto ma problemy z głową, ten idzie na psychologię. Ale to oczywiście żart i kompletna nieprawda.
My, jako Gerlsy i osoby szerzej rozpoznawalne, nie chcemy zajmować się jedynie końcówką własnego nosa. Chcemy pomagać kobietom i to jest właśnie nasza misja.
J.R.: Chciałabym wrócić jeszcze do tematu emocji, choć chcę dorzucić niezbyt popularny wątek. Myślę, że każda z nas powinna brać odpowiedzialność za swoje emocje. Już nie raz widziałam, a przede wszystkim sama doświadczyłam tego, jak w drodze rozwoju odkryłam emocje i chciałam stale o nich mówić; uważałam, że inni nie powinni ich ignorować. Ale tak naprawdę ode mnie zależy, co zrobię z emocjami, które pojawią się we mnie w wyniku jakiegoś zdarzenia lub sytuacji. Zawsze mogę zdecydować, czy chcę je wyrazić na zewnątrz, czy tym razem powinny zostać wewnątrz. Każda z tych dróg może być konstruktywna lub destrukcyjna. Kiedy, na przykład, przychodzę na nasze Gerlsowe spotkania i mówię „dziś jestem zła”, albo „jestem smutna”, zajmuję wtedy czas, przestrzeń i energię, ponieważ dziewczyny muszą rozwiązać mój problem. Czasem mogę sobie na to pozwolić, moje przyjaciółki chcą mnie wspierać. Ale są też takie sytuacje, kiedy powinnam pomyśleć o nich i o naszych wspólnych celach. Oczywiście, kobiety zbyt często myślą o innych, a nie o sobie, więc i tak ryzyko zajęcia sobą zbyt dużo przestrzeni jest małe 😉
O.B.: Wyobraź sobie, że zawsze zamęczasz wszystkich swoimi emocjami. Twoje przyjaciółki mają Cię dosyć, Twój mąż… dlaczego? Bo sami mają własne problemy. Wydaje mi się, że problem może tkwić w rozpoznawaniu i zarządzaniu emocjami. Bardzo często czujemy frustrację. A czemu czujemy frustrację? Ponieważ jesteśmy przebodźcowane. Bierzemy sobie na głowę tyle, że pewnym momencie przestajemy być wydajne. Nasze mamy czy babcie nie dawały sobie przyzwolenia na bycie nieidealną, ale fakt faktem – były one mniej przebodźcowane. Zajmujemy się domem, dbamy o rodzinę, a dodatkowo jesteśmy aktywne zawodowo. No ale przecież chcemy znaleźć też czas dla siebie! Ale jak to zrobić? Pójść na manicure? Może Was zaskoczę, ale to nie jest czas dla siebie… Chodzimy do manicurzystki po to, aby wyglądać na zadbaną w pracy i dobrze się prezentować.
S.H.: To bardzo cenne, co mówisz…
O.B.: Kolejny przykład – chodzenie na siłownię, czy uczęszczanie na zajęcia z Pole Dance… Robię to, ponieważ mam taki, a nie inny zawód, więc muszę być w formie i dbać o siebie. Jak nie będę w formie nie będę mogła pracować, a jak nie będę mogła pracować to stracę coś, co jest dla mnie bardzo ważne.
J.R.: To jest bardzo ważne co mówisz, ale jest jeszcze jedna kwestia a propos emocji. Chciałabym, aby kobiety wiedziały, że wyrażanie emocji to nie tylko mówienie o tym, co nas boli, ale także wyrażanie radości czy wdzięczności. Najczęściej mówi się ludziom, żeby mówili jak jest im źle, smutno, jak bardzo są wkurzeni… Ale spójrzmy na to też z drugiej strony – wyrażanie emocji to też powiedzenie sobie „super, jestem świetna, ale to ogarnęłam” albo po prostu „moje życie jest wspaniałe”.
S.H.: Przyszły mi na myśl przeprowadzone badania na temat kondycji psychicznej Polek. Wynika z nich, że kobiety bardzo mocno odczuwają takie uczucia jak radość, ciekawość czy miłość. Ale może faktycznie tego nie komunikujemy… Dziewczyny, wspieracie kampanię wKobiecejGłowie. Dlaczego akurat ten temat jest Wam bliski?
M.L.: Ponieważ jesteśmy kobietami – wiemy, że w naszej głowie dzieje się bardzo dużo i jesteśmy tego świadome. Uważam, że temat zdrowia psychicznego, nie tylko kobiet, jest bardzo często tematem pomijanym. A przecież musimy o tym rozmawiać! Dlatego chcemy wspierać kobiece akcje i rozmawiać o sprawach ważnych, które nas bolą…
S.H.: Gerlsy, a co siedzi w waszej głowie? Jakie emocje?
O.B.: Ulga, dlatego, że po dzisiejszej rozmowie mam wolne. Przez ostatni tydzień nie miałam na nic absolutnie czasu. Nie wiem czy znacie ten stan, jak idziecie do toalety, bo już tak długo trzymałyście siku i to jest właśnie ten czas wolny (śmiech)
S.H.: Albo zapominasz imienia osoby, z którą rozmawiasz, to też się zdarza.
O.B.: Ostatnio miałam taki tydzień, że miałam wrażenie, że wyparuje mi mózg. Cieszę się, bo będę miała niedługo parę dni wolnego. Nic nie będę musiała, chociaż oczywiście jest parę rzeczy, które muszę pozałatwiać. Te wszystkie sprawy będą siedziały w mojej głowie, ale ja muszę się nauczyć, żeby nie było ich za dużo. Naprawdę żaden procesor, a szczególnie mój, nie będzie w stanie tego przerobić.
M.L.: Często mam w głowie zdanie mojej serdecznej przyjaciółki Jowity, że należy dbać o swoje zdrowie psychiczne. Często o tym zapominam w natłoku zajęć… Stresuje się, ponieważ jest pandemia i zastanawiam się, czy dany projekt się odbędzie, czy nie, czy znowu nas zamkną. Staram się sobie zadawać pytanie na co mam wpływ, a na co nie mam wpływu. To pytanie naprawdę bardzo mi pomaga i stopuje wszelkie obawy, które rodzą się w mojej głowie. Jadąc na dzisiejszy wywiad, wiedziałam, że będę lekko spóźniona. Nienawidzę się spóźniać, dziewczyny coś o tym wiedzą. Potem nie mogłam znaleźć miejsca do parkowania i jeszcze bardziej się zestresowałam… I nagle pomyślałam sobie – Magda, idziesz na wywiad przeprowadzany w ramach kampanii o zdrowiu psychicznym, nie możesz sobie tego robić. Chcę się nauczyć odpuszczać. Nie muszę być idealna, mogę się potykać. Musimy umieć znajdywać swoje własne sposoby na lepsze samopoczucie. Może to być zrobienie sobie detoksu od telefonu czy pojechanie na krótkie wakacje. Uczę się tego na bieżąco, nie jestem w tym mistrzynią, ale chce być lepsza dla siebie. Wiem, że jeśli będę w złym stanie psychicznym, to ten pociąg nie pojedzie dalej.
S.H.: Jowita, a co siedzi w Twojej Gerlsowej głowie?
J.R.: Ja bardzo się osadziłam w tym, co tu i teraz. Opowiem Wam o moim poranku. Nie dlatego, że chcę się pochwalić, ale dlatego, że poranne rytuały są wspierające. Wstałam dziś rano i zaczęłam od jogi. Nie miałam na nią jakoś bardzo dużo czasu, zaledwie 30 minut. Potem zrobiłam 10 minutową medytację, wypiłam dobrą, zdrową herbatę. Zjadłam pancakes z kaszy gryczanej – bezglutenowe, wegańskie, z własnoręcznie ukręconym masłem orzechowym. To właśnie takie małe rytuały budują jakość mojego życia. Dodatkowo, jestem offline przynajmniej do 10:00. Najpierw spędzam czas sama ze sobą, co pozwala mi być twórczą. Oczywiście mój poranek nie zawsze tak wygląda. To pewien ideał, ale staram się wprowadzać do codzienności. Czasem na wszystko mam kwadrans, ale i wtedy staram się zadbać o swoje samopoczucie, bo w ten sposób dbam o wszystkich, którzy zetkną się ze mną tego dnia. Niestety bywa też tak, że chociaż wiele osób dąży do dbania o siebie to w momencie, kiedy mówię – nie mogę spotkać się przed 10:00, bo wtedy piszę. to nie spotyka się to ze zrozumieniem. Dla mnie jakość mojego życia jest podstawą mojego zdrowia psychicznego. A co się na to składa? Na przykład picie kawy z mężem, gadanie o głupotach, patrzenie sobie w oczy. Nigdy bym z tego nie zrezygnowała, dla żadnego projektu. Czasami muszę nieco „przyciaśnić” swój grafik, co budzi we mnie pewne napięcia, ale odpoczynek jest naprawdę bardzo ważny. Kiedy wypocznę, zadbam o siebie fizycznie i psychicznie, wiem, że będę super efektywna i na pewno dowiozę wszystko na czas.
S.H.: Ja na koniec coś od siebie dodam. Nieważne, czy wolicie zacząć jogę o 10 czy o 7 rano, a może lepszy jest dla was intensywny jogging. W tym wszystkim chodzi o to, abyście poczuły się dobrze. To dla Was ma być okej.
O.B.: Ktoś też musi zacząć swój dzień od zrobienia śniadania dla dzieci, prania, wyprowadzenia psa. To też jest okej. Ale znajdowanie czasu dla siebie jest bardzo ważne dla zdrowia psychicznego.
M.L.: Chciałybyśmy polecić wam książkę Julii Cameron „Droga Artysty”. Jest to 12 tygodniowy program, który pozwala popracować nad swoim dzieckiem wewnętrznym. Często dorastając zapominamy o tym małym artyście. A jak pielęgnować nasze dziecko wewnętrzne? Np. co tygodniowymi randkami artystycznymi. Można pójść na spacer, do kina, do teatru… Poświęcić sobie czas. Wtedy buduje się nasza kreatywność.
S.H.: Dziewczyny, tak na podsumowanie chciałbym, żeby każda z Was dosłownie w jednym, dwóch zdaniach powiedziała od czego zacząć dbanie o zdrowie psychiczne?
O.B.: Pozbyć się uczucia wstydu – to, że mam pewien problem nie znaczy, że jestem „wariatką”.
M.L.: We mnie rezonuje jedno zdanie – Jeżeli nic nie zmienisz, nic się nie zmieni. Jest mocne i bardzo konkretne.
J.R.: We mnie się pojawiło słowo „wystarczy”. Dotyczy to też tego co Wy powiedziałyście, że ja mam taki rytuał poranka, ktoś może mieć zupełnie inny, albo w ogóle go nie mieć. Nie ma być perfekcyjnie, ma być po Twojemu. To jest dla mnie punkt wyjścia.