Bartosz Lewicki: Sport to zdrowie. Ale czy w czasach COVID-19 można łączyć sport i zdrowie?
Julianna Czapska: Jak najbardziej, to się nie zmienia. Jednak sport jest bardzo ważnym aspektem tego, żeby utrzymać zdrowie fizyczne i również psychiczne.
B.L.: Są jakieś specjalne ćwiczenia, dyscypliny, które bardziej pomagają zachować nam to zdrowie? Nie pójdziemy raczej na basen, na siłownię, tańce i tego typu aktywności też odpadają. To co robić?
J.C.: Warto, żeby to było coś, co możemy robić w domu czy w przestrzeni obok domu przez przynajmniej dwadzieścia minut. I żeby sprawiało nam to przyjemność. To jest bardzo ważna podstawa, żeby to była aktywność, która w jakiś sposób sprawia, że ją lubimy, że jest nam dobrze podczas jej wykonywania, że mamy z tego fun i że chce nam się ją robić. W końcu poza tym, że sport jest dla zdrowia, to może też być dla przyjemności, odpoczynku i oderwania się od siedzenia tyle godzin przed komputerem w pracy czy w domu. Warto obecnie potraktować to jako moment na spędzenie wolnego czasu w domu. Poza tym zależy jaki mamy nastrój: jeżeli potrzebujemy bardziej się wyciszyć, uspokoić – to proponuję wszelkie ćwiczenia oparte na jodze, rozciąganiu się, wsłuchaniu się w swoje ciało. To jest na pewno bardzo przydatny nurt i kierunek, żeby poczuć się bardziej zrelaksowanym, a przy okazji poćwiczyć i dać ciału poruszać się oraz odpocząć. Inny kierunek, który też polecam, jest związany z ruchem i aktywnością cardio. Bieganie, ćwiczenie, tańczenie – różnego rodzaju rzeczy, które związane są z aktywnością, gdzie się spocimy, wybiegamy. Warto wspomnieć, że stres jest czymś, co warto wybiegać, wyrzucić z siebie. To są takie dwa kierunki oraz podpowiedź, żeby to było coś pozytywnego i coś, co lubimy robić.
B.L.: Mieliśmy zakaz wstępu do lasu. Osoby, podczas ważnych konferencji prasowych, mówiły, że można się wstrzymać z bieganiem czy z aktywnością fizyczną. Zamknięte są siłownie i inne miejsca. Czy to nie spowoduje, że duża część Polaków będzie zniechęcona do uprawiania sportu i do odstresowania się w ten sposób?
J.C.: Wydaje mi się, znając Polaków, że może mieć to wręcz odwrotny skutek, czyli taki, że skoro coś jest zakazane, to tym bardziej się chce. Ale odstawiając żarty na bok – wydaje mi się, że zamknięto różne pomieszczenia do treningów, czy to siłownie czy baseny, ale wciąż mamy jakieś alternatywy, wciąż można ćwiczyć w domu. Na szczęście lasy były zamknięte przez chwilę. Jak najbardziej warto wychodzić na zewnątrz i uprawiać sport na świeżym powietrzu. Bycie na zewnątrz, poza domem, w nowym otoczeniu, jak się da to w naturze, ma walory uspokajające, regenerujące. Sam ruch jest zdrowy i potrzebny na co dzień, przynajmniej dwadzieścia – trzydzieści minut aktywności.
B.L.: Czyli narciarstwo nie pasuje do tego opisu?
J.C.: Na szczęście są wciąż możliwości typu skitury, czy biegówki. Może rzeczywiście nie ma co zbierać się tłumnie w jednym miejscu na jednym, krótkim stoku czy kolejkach do wyciągu, ale na pewno pobudza to kreatywność i warto z niej czerpać i szukać alternatyw.
B.L.: Czy Ty, jako Julianna, czujesz się bezpiecznie w czasach pandemii?
J.C.: Odnalazłam się – to na pewno. Pandemia nauczyła mnie lepiej układać swój dzień i codziennie mieć czas na pracę, relaks, sport, czas z bliskimi czy to on-line czy prywatnie. Czuję bezpiecznie.
B.L.: Uprawiasz sport?
J.C.: Tak, uprawiam sport niszowy, który się nazywa: ultimate frisbee. Jest to sport drużynowy, gdzie rzuca się dyskiem i grają chłopaki z dziewczynami na jednym boisku. Niestety obecnie ograniczenia nas dotykają i też w tym momencie nie trenujemy wspólnie. Mamy jednak alternatywy: możemy biegać, co jest ważne dla naszego sportu, ćwiczyć siłowo – nawet w domu, gdzie ćwiczenia można wykonywać w domu bez ciężarów, tylko po prostu z własnym ciałem. Jedyne, czego brakuje, to turniejów i zawodów.
B.L.: Igrzyska olimpijskie – nie było. Mistrzostwa w piłce nożnej – nie było. Różne zawody, na różnych poziomach są odwoływane albo bardzo ograniczane. Jak to wpływa na sportowców?
J.C.: Bardzo różnie. Pokazują się różnice indywidualne między sportowcami w takich sytuacjach. Jak sobie radzą z niespodziewanym kryzysem. Bo to jest kryzys w świecie sportu. Odwoływanie zawodów co chwila, nie wiadomo, jaki będzie przyszły sezon – to występuje niemal w każdej dyscyplinie w tym momencie. Świat sportowy zachwiał się i różnie sobie radzi. Zawodnicy, sportowcy korzystają z tego czasu, żeby odpocząć, nadrobić czas wolny, którego zazwyczaj nie mają. Czas z bliskimi, czas na rozwój i studia. Widzą w tym jakąś szansę, żeby sobie poukładać to, na co nigdy nie mają czasu. Wbrew pozorom to może wpłynąć nawet na nich dobrze, lepiej, niż by się spodziewano, bo mogą lepiej zarządzać czasem.
B.L.: Jak pandemia wpływa na taką rutynę treningową? Na przystosowanie ciała do wysiłku, rozbudowywania się?
J.C.: No tu właśnie potrzebna jest kreatywność i alternatywne sposoby trenowania. Żeby nie wyjść z tej rutyny treningowej, to na pewno przydatne są treningi w innej formie niż zazwyczaj. Jeśli nie można jeździć na nartach, to siłownia, rower, czy inne treningi, które pomagają w rozwoju narciarskim. Inna rzecz à propos rutyny, to żeby zachować ustalony rytm. Wstajemy o regularnej porze, cały nasz dzień jest zaplanowany, wiemy, kiedy i co robimy, mamy dietę i odpowiednią ilość snu. Nie zostawiamy tego przypadkowi. To jest ważne dla sportowców, żeby dalej o to dbać, żeby nie wypaść z tej rutyny treningowej.
B.L.: Czy obecna sytuacja powoduje, że masz więcej, czy mniej klientów/pacjentów?
J.C.: Ja bym powiedziała klientów. Myślę, że wzrasta ogólne zainteresowanie psychologią sportu. Trochę trudno powiedzieć, czy jest to spowodowane bezpośrednio przez pandemię, czy ostatnie sukcesy Igi Świątek, czy po prostu tym, że rośnie świadomość, że istnieje psychologia sportu, która jest czymś, co pomaga sportowcom. Tak, czy inaczej klientów przybywa. Często jest tak, że numer do psychologa miało się od pół roku czy roku, a dopiero zadzwoni się w jakimś konkretnym momencie, kiedy już wszystko się zbiera i chce się zadzwonić. W trakcie spotkań tych obaw wynikających z pandemii pojawia się często.
B.L.: I czego dotyczą najczęstsze lęki?
J.C.: Najczęściej tego, że nie będzie jednak tych najważniejszych zawodów w sezonie, bo zostaną odwołane. To wywołuje różne problemy: z motywacją do treningów, ze strachem i lękiem oraz zagospodarowaniem wolnego czasu. Inna sprawa, to że nagle wszyscy musieli zamknąć się w domach, w tym również zawodnicy, którzy zazwyczaj są w rozjazdach, na zgrupowaniach, na treningach, zawodach. Niespodziewanie zostali zatrzymani w miejscu. Myślę, że dużym wyzwaniem dla nich jest to, że nagle są w bezruchu, mają nagle nadmiar czasu i jak mają nad tym zapanować.
B.L.: Czy sportowcy boją się zarażenia koronawirusem?
J.C.: Powiedziałabym, że różnie. Tak, jak u nas – w społeczeństwie polskim. Myślę, że z jednej strony jest duże przeświadczenie, że przez to, że uprawiają sporty, to są silni, odporni, nie mają się czego obawiać. Z drugiej strony jest ta obawa, że jednak konsekwencje, późniejsze powikłania COVID-19 są bardzo różne. Już słychać o przypadkach zawodników i zawodniczek, którzy nie mają takiej dobrej wydolności, jak wcześniej. Nie są w stanie powtórzyć swoich rekordów i być może będą musieli przez to zrezygnować z kariery sportowej. Myślę, że w środowisku jest bardzo ambiwalentne podejście, podobne jak w całym społeczeństwie. Z jednej strony na pewno dbają o siebie i starają się nie ryzykować, ale mają nadzieję, że są na tyle zdrowi i silni, że mają dobrą odporność.
B.L.: Jak oceniasz zawody sportowe, które czasami są teraz pokazywane, zupełnie bez kibiców?
J.C.: Jest to bardzo dziwny widok i na pewno nowy dla samych zawodników, bo sama społeczność kibicowska potrafi robić dużą różnicę w przebiegu zawodów. Pozwala czuć się pewniej drużynie, która podnosi się z trudnego momentu. To jest bardzo niecodzienna sytuacja, do której trzeba się przystosować. Kibiców nie ma, nagle jest trochę ciszej. Jest to po prostu kolejne nowe wyzwanie, do którego zawodnicy się teraz adaptują.
B.L.: Czy też zajmujesz się tego typu przestawieniem psychiki sportowców, że nie ma kibiców, nie ma kto im dopingować?
J.C.: Jest to jeden z elementów, nad którymi pracujemy ucząc się radzić sobie z czynnikami, które mają wpływ na to, jak nam idzie, ale my nie mamy na nie wpływu. Koronawirus zmusza do akceptacji, że nie na wszystko mamy wpływ. Trzeba się nauczyć z tym żyć, zaakceptować i skupić się na tym, co jest zależne od nas w tej sytuacji. Wbrew pozorom ta akceptacja jest często poważnym wyzwaniem dla sportowca.
B.L.: Jak sądzisz, jak globalnie wpłynie pandemia na kształt sportu zawodowego lub takiego zaawansowanego amatorskiego? Pewnie trochę strachu nam pozostanie, pewnie się trochę przetasuje na szczycie, jeśli chodzi o liderów, pewnie niektóre rzeczy ulegną zmianie. Jak przewidujesz, co się wydarzy w sporcie?
J.C.: Wolę nie przewidywać, bo to jest bardzo trudne. Ale wszyscy jesteśmy ciekawi. Może być tak, że jedne dyscypliny sportu zaczną się teraz rozwijać dużo szybciej. Te, których pandemia aż tak bardzo nie dotknęła.
B.L.: To znaczy?
J.C.: Np. tenis cały czas dobrze się rozwija.
B.L.: No poza tymi imprezami organizowanymi przez Novaka Djokovica.
J.C.: No tak, to był nieudany turniej. Ale ogólnie tenis ma się dosyć dobrze. Myślę, że sporty indywidualne mogą rozwijać się coraz lepiej. Niektóre sporty niszowe, niestety, mogły na tym bardzo ucierpieć podczas tej pandemii. Gdzieś liczyły na swój rozwój, że będą miały finansowanie, kibiców, a na ten moment, to wszystko jest wstrzymane. Z drugiej strony ludzie lubią sporty drużynowe. Po braku kontaktu z innymi będą bardziej chcieli być wśród ludzi i grać w zespole. Ale obecnie trudno przewidzieć, które sporty będą dalej rozwijać się, a które mniej.
B.L.: Ale można przewidzieć, że pandemia namiesza w świecie sportu?
J.C.: Tak. Na pewno już zmieniła podejście trenerów, organizatorów sportu i zawodników do tego, że nie wszystko, co jest zaplanowane, jest pewne. Tak, jak kiedyś nam się wydawało, że jest harmonogram na sezon, to tak jest i będzie. Teraz uczymy się coraz większej elastyczności i staramy się bardziej patrzeć na cele krótkoterminowe. Przestawiamy myślenie na czym opierać motywację i na czym koncentrować się w sporcie. Zmiany będą na pewno. Już są widoczne.
B.L.: Jak szukać motywacji w czasach pandemii? Zarówno dla amatorów jak i dla profesjonalistów?
J.C.: To jest akurat plus pandemii, że wracamy przez nią do motywacji bardzo wewnętrznej, opartej na tym, że robimy coś, co kochamy i trenujemy daną aktywność dla samej aktywności i przyjemności, którą z niej czerpiemy. Nagle się okazuje, że pasja do sportu, to coś, co najlepiej napędza sportowców w takiej niekontrolowanej sytuacji. Ciężej jest tym, którzy byli bardziej ukierunkowani na sam wynik, puchary i tytuły. Nie wiedzą, co się wydarzy, czy zawody się odbędą i czy będą wtedy w szczytowej formie. Wbrew pozorom motywacja bardziej pierwotna, oparta na naszych pozytywnych emocjach do aktywności jest najsilniejszą i bardzo pomaga w tych trudnych czasach. Było już o tym wiadomo z badań, ale obecnie potwierdza się to w praktyce.
B.L.: Czyli, im bardziej jesteśmy zaangażowani, lubimy ten sport od dziecka, mamy dobrego trenera, rozsądnych rodziców i być może wsparcie psychologa w tych najmłodszych latach, tym ta motywacja wewnętrzna w nas rośnie i mamy większe szanse na późniejsze mistrzostwo w nawet tak niesprzyjających warunkach?
J.C.: Na to wskazują badania i przykłady ze świata sportu, z igrzysk. Zawodnicy, którzy dochodzą do poziomu mistrzowskiego, Ci, którzy utrzymują się tak długo w sporcie, robią to z wielkiej pasji do danej dyscypliny. Okazuje się, że na ich sukcesie zaważyło, że mieli sieć wsparcia – rodziców i trenerów. Że nie napierano na nich, na wynik od dziecka, tylko zachęcano, żeby robiły to, co lubią i rozwijały się w swojej dyscyplinie. Kiedy rozwijają swoje kompetencje, czują, że to jest ich sport, ich wybór i spełnione są ich potrzeby relacji – to powoduje, że chcą zostać w tym sporcie, by dalej trenować i dochodzą do tego mistrzowskiego poziomu.
B.L.: I COVID-19 w tym nie przeszkadza?
J.C.: Myślę, że, tak jak wspomniałam wcześniej, jest to dodatkowy czynnik, do którego trzeba się przystosować i zaadaptować. Jeżeli mamy silną wewnętrzną motywację, a sport jest dla nas czymś więcej, niż tylko wynikami i zawodami, jest wartością samą w sobie, to zostajemy w nim, mimo że jest pandemia, i że jest ciężko.
B.L.: Czy COVID-19 będzie filtrem, który zostawi sportowców najbardziej zakochanych w sporcie?
J.C.: Tak naprawdę zobaczymy, przekonamy się. Dopiero mija pierwszy rok z koronawirusem. Zobaczymy, czy igrzyska się odbędą, te przełożone na 2021 rok. Jest jeszcze tyle niewiadomych. Z pewnością może być to filtr mający wpływ na to, kto się utrzyma, kto zostanie, a kto odpuści i zrezygnuje, bo się okaże, że sport, któremu poświęcił tyle lat, nie jest już taki pewny. Rzeczywiście może się okazać, że posiadanie celu samego w sobie, jakim jest trening oraz miłość do danej dyscypliny mogą być silniejsze, niż to, że się trenuje dla wyników i sukcesów materialnych.
B.L.: I informacją o tym niespodziewanym efekcie COVID-19 w sporcie kończymy rozmowę z Julianną Czapską, psychologiem sportu. Dziękuję bardzo.
J.C.: Dziękuję.