Boimy się, czujemy lęk, frustrację. Więc atakujemy. Jakie są źródła eskalacji agresji? Czy przemoc może wziąć się z lęku? Dlaczego zwłaszcza w ostatnich miesiącach miewamy trudności z kontrolowaniem emocji? Sprawdzamy.
Konsultacja: Katarzyna Sarnicka, psycholog kliniczna, psychoterapeutka, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Psychologów.
Bydgoszcz, sierpień 2020 roku. Mężczyzna ciosem w twarz powala na ziemię ekspedientkę, która odmówiła obsłużenia go, ponieważ nie miał maseczki. Warszawa, październik 2020 roku. Trzej mężczyźni przewracają na ziemię i biją motorniczą tramwaju, która również zwróciła im uwagę, że nie nosili maseczek. To najbardziej drastyczne przypadki niekontrolowanego wybuchu agresji, ale utarczki słowne, wyzwiska będące reakcją na podobne uwagi są od wielu miesięcy codziennością w sklepach, autobusach, na ulicach.
Specjaliści mierzą się z tłumem pacjentów, co potwierdza Katarzyna Sarnicka, psycholog kliniczny, psychoterapeuta. „To są doświadczenia nie tylko moje, ale i innych psychologów, psychoterapeutów. Jest szturm na prywatne gabinety, różnego rodzaju ośrodki, gdzie można uzyskać pomoc psychologiczną czy terapeutyczną. Osób szukających wsparcia, pomocy jest tak dużo, że psycholodzy często nie są w stanie nawet ich przyjąć, są długie kolejki”.
Ekspertka dodaje, że spektrum trudności jest bardzo szerokie: kryzysy psychiczne o charakterze psychotycznym, zaburzenia depresyjne i lękowe, zaburzenia adaptacyjne, czy reakcja na długotrwały stres. Ośrodki Interwencji Kryzysowej stykają się z kolei z nasileniem przypadków przemocy domowej.
Jak przetrwać
Lęk, strach należy do podstawowych procesów emocjonalnych, u podłoża którego leży kwestia przetrwania i z którą związane są reakcje obrony poprzez ucieczkę lub walkę. Antoni Kępiński, naukowiec, lekarz psychiatra pisał o związku lęku z agresją tak: „Agresja idzie w parze z lękiem, stanowi ona jednocześnie antidotum na lęk. W agresji bowiem człowiek wychodzi z lękowej pozycji zaszczucia i maksymalnego skurczenia się własnej czasoprzestrzeni, ze wściekłością i rozpaczą uderza w świat otaczający”.
Pytając, dlaczego dochodzi do szokujących aktów agresji, chcielibyśmy uzyskać bardzo precyzyjną odpowiedź. Psychoterapeutka jednak zaznacza, że odpowiedź jest wielowymiarowa. Należy sięgnąć do wielu jeszcze kontekstów dzisiejszego funkcjonowania. Jak mówi Katarzyna Sarnicka, obecna sytuacja – pandemiczna – jest wyjątkowa. Dotyczy całego kraju, całego świata. „Narażeni jesteśmy na szereg frustracji i stresów. Znajdujemy się w przewlekłej sytuacji stresowej. Informacyjnie – sytuacja stresu ma trzy etapy: fazę alarmową, przystosowania i fazę wyczerpania. Pojawiają się badania naukowe, które badają reakcje ludzi na tę niezwykłą sytuację. Wyniki tych badań będziemy mieli za jakiś czas, ale już mamy informacje mówiące o wysokim poziomie stresu u wielu osób, który nasila zaburzenia w codziennym funkcjonowaniu”.
Poczucie braku
Mamy szereg obostrzeń, ograniczeń, które bardzo niekorzystnie wpływają na nasze funkcjonowanie w środowisku zawodowym i prywatnym. Przebywanie w izolacji oddziałuje negatywnie na nasz stan fizyczny i psychiczny. Pogarszają się nasze relacje rodzinne – kiedy wszyscy domownicy są wciąż ze sobą z powodu zdalnej pracy i zdalnego nauczania. Bardzo mocno zostały ograniczone nam rozrywki. „To wszystko powoduje narastającą frustrację. Możliwość wyjścia do kina, teatru, na koncert, basen, siłownia, spotkania z przyjaciółmi były formami odreagowania, uporania się ze stresem. To zostało nam właściwie <zabrane>z powodu lockdownu. I powoduje narastającą frustrację”.
Psychoterapeutka nazywa to fachowo stanem deprywacji, czyli braku czegoś, niezaspokojenia określonej potrzeby. „Dla wielu ludzi taka zmiana jest czymś bardzo trudnym. Powodować może nawet pojawienie się czy nasilenie zaburzeń psychicznych. Mogą to być poważne kryzysy psychiczne wymagające intensywnego leczenia psychiatrycznego, jak również inne problemy emocjonalne”, mówi ekspertka. I dodaje, że jeśli chodzi o wyżej wymienione osoby, które dopuściły się aktów agresji, można przypuszczać, że rzeczywiście dały upust swojej frustracji. „Sytuacja zwrócenia uwagi na brak maseczki jest zwyczajna, zgodna z przepisami, ale prawdopodobnie te osoby słabo kontrolowały swoje emocje, dlatego odreagowały frustrację w sposób nieadekwatny”.
Raz lepiej, raz gorzej
Czy te gwałtowne zachowania to symptom fazy wyczerpania? „Myślę, że tak, wszyscy są zmęczeni i wyczerpani przedłużającą się sytuacją pandemii. Oczywiście zdarzają się momenty, w których jest lepiej, tak było w okresie wakacyjnym, czy w Święta, był to czas odpoczynku z rodziną. Przyszedł Nowy Rok, mieliśmy nadzieję na szczepionkę, ale teraz okazało się, że dostawy są ograniczane, więc znowu wiele osób poczuło niepewność, niepokój, czy zostaną zaszczepieni. Nie widać końca obostrzeń, nadal jest zdalna nauka, zdalna praca. Brakuje nadziei”. Psychoterapeutka zwraca również uwagę na to, o czym mówi się mniej – że związane z pandemią problemy wiążą się z większą ilością przypadków uzależnień, na przykład nadużywaniem alkoholu czy innych środków psychoaktywnych. Ludzie zaczynają radzić sobie ze stresem, pocieszając się alkoholem. „Nie jadę samochodem, pracuję zdalnie, to kto mnie sprawdzi, że sobie popijam?”. A uzależnieniom może towarzyszyć skłonność do agresji.
Za zamkniętymi drzwiami domów
Problem przemocy istnieje cały czas, był przed pandemią, jest i będzie nadal. Jednak w tym szczególnym okresie pojawiają się wraz z nim dodatkowe trudności. Dajmy przykład, proponuje specjalistka: jeden z małżonków stosuje przemoc. Do tego dochodzi alkohol. Rodzina jest w kwarantannie. Przyjeżdża policja czy inne służby, aby sprawdzić, czy rzeczywiście dana osoba przebywa w izolacji. Jednak ofiara przemocy jest tak zastraszona przez sprawcę, że nic funkcjonariuszom nie zgłasza, a oboje małżonkowie przebywają ze sobą w domu non stop. „I to jest wyjątkowo trudne, bo jeśli sprawca przemocy wychodzi z domu do pracy, to ofiara, ofiary – bo myślę tu również o dzieciach – mają szansę odetchnąć, spotkać się z innymi ludźmi, dać sygnał, że coś się dzieje”.
Dzieci, które zniknęły
Katarzynę Sarnicką niepokoi jeszcze jedno: „Najbardziej należy się martwić o dzieci i młodzież, szczególnie że mamy wśród nich coraz więcej przypadków samobójstw. Istnieją również dane mówiące o tym, że w momencie rozpoczęcia nauki zdalnej wiele dzieci zniknęło z systemu nauczania. Nie wiadomo, co się z tymi dziećmi dzieje. Przestały się kontaktować z rówieśnikami, ze szkołą, nie logowały się na zajęcia, ze szkołą nie kontaktowali się również rodzice. Te fakty powinno się nagłaśniać. Mówić o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domów”.
Reaguj. Zawsze.
We Francji i Hiszpanii wprowadzono możliwość, aby ofiary domowej przemocy domowej, bojące się dzwonić przy swoim oprawcy na policję, mogły zgłosić dyskretnie swoją sytuację w aptece, której pracownicy powiadomią odpowiednie służby. Wystarczy użyć specjalnego hasła: „Maska numer 19”. „Z jednej strony pomysł wydaje mi się ciekawy, ale mam poczucie, że mimo lęku, które odczuwają ofiary, najbardziej skuteczne jest zawiadomienie o przemocy policji, prokuratury, założenie <niebieskiej karty>”, podkreśla specjalistka. Sprawca dowiaduje się w ten sposób, że nie jest bezkarny. Otrzymuje konkretną informację. Wymaga to oczywiście przełamania przez ofiarę lęku, wstydu. Ale działa. „Moje doświadczenie płynące z pracy z ofiarami przemocy jest takie, że właśnie postawienie granicy i zgłoszenie do odpowiednich służb zwykle jest najskuteczniejsze”, dodaje Sarnicka.
Chcąc pomóc osobie doświadczającej przemocy trzeba znaleźć w sobie wiele empatii, wrażliwości i taktu. Psychoterapeutka proponuje, aby nie naciskać zbyt mocno, nie narzucać się, ale pozostawić możliwość, mówiąc: „Widzę, że coś się dzieje. Jeśli zechcesz porozmawiać, to pamiętaj, że jestem, możesz zadzwonić do mnie w każdej chwili”. Można też podejść edukacyjnie, powiedzieć, gdzie poprosić o pomoc, zostawić jakieś ulotki, nawet jeśli w pierwszej chwili ofiara przemocy z powodu wstydu odrzuca temat. Ale może później to przemyśli. „Zradza się, że dana osoba pomimo próby pomocy ze strony rodziny, przyjaciół, potrzebuje bardzo dużo czasu, żeby dojrzeć do mówienia. Są też i takie przypadki – kiedy widzimy pobicie, szczególnie w przypadku dzieci – kiedy zgłoszenie na policję jest nieodzowne, obowiązkowe. Również dotyczy to osób pełnoletnich, mogących o sobie decydować, jeśli wiemy, że spotkał je drastyczny przypadek agresji, zagrożone jest ich zdrowie i życie”.
Ofiara. To słowo nie ma płci
Do gabinetu pani psycholog zgłaszają się i kobiety, i mężczyźni, doświadczający przemocy. Fizycznej, ekonomicznej, słownej. Da się wyłonić wspólny mianownik, który łączy te osoby. Zazwyczaj jest to dzieciństwo. Ekspertka wymienia jego cechy: jeśli dana osoba wychowywała się w domu, w którym dochodziło do przemocy – niekoniecznie fizycznej, ale psychicznej, to jest ona bardziej podatna na stanie się ofiarą przemocy w życiu dorosłym. Jeżeli mężczyzna czy kobieta wychowywali się w środowisku mało bezpiecznym emocjonalnie, mają niskie poczucie własnej wartości, to wydaje im się, na nic lepszego nie zasługują. Osoby mało odporne psychicznie, mniej zaradne życiowo, mogą popadać w wyuczoną bezradność i stać się bardzo zależne od sprawcy przemocy. Szczególnie gdy nie mają wsparcia w środowisku rodzinnym czy wśród przyjaciół. Wówczas wierzą bezkrytycznie w ciągłe obietnice poprawy, albo w to, że partner mówi: „to dlatego, że tak bardzo cię kocham”, albo: „przepraszam, straciłem panowanie nad sobą, ale to z zazdrości”. Wierzą w obietnice poprawy, ale niestety jest to złudne.
Z historii mężczyzn, którzy trafili do jej gabinetu, terapeutka wymienia historię, w której mąż doświadczał ze strony żony agresji słownej i ogromnej kontroli pod każdym względem. Kobieta robiła mu wielkie awantury chociażby z tego powodu, że zrobił sobie w kuchni kanapkę i zostawił okruszki na blacie. Ten mężczyzna miał niskie poczucie własnej wartości, czuł się gorszy, ponieważ miał wykształcenie zawodowe, a jego żona miała wyższe wykształcenie. Ona lepiej radziła sobie w życiu, lepiej zarabiała, a on czuł się stłamszony i podporządkowany. Powielił więc jeden z klasycznych scenariuszy losu ofiary, przerywając go jednak w jedyny słuszny sposób: poprosił o pomoc.