Weronika Trawczyńska: Panie doktorze, czy często spotyka się Pan z presją perfekcji wśród kobiet? Czy może Pan wyjaśnić czy ona dokładnie jest?
Dr Sławomir Murawiec: Presję perfekcji możemy również definiować w taki sposób – jeżeli spotyka nas przykra sytuacja, która wydarza się poza naszą kontrolą zaczynamy się za nią obwiniać. Dzieje się coś losowego, to się w życiu zdarza, czego najlepszym dowodem są różne nieoczekiwane zmiany wywołane pandemią COVID-19. Czasami nie możemy kontrolować wydarzeń, ale osoba o której tu mówimy może czuć się winna, że zawiodła. Jest to w pewnym sensie nielogiczne, bo przecież na wiele rzeczy w naszym życiu nie mamy wpływu, ale tak właśnie wygląda myślenie osób, które zmagają się z presją perfekcji. Aby lepiej zobrazować ten problem, podam przykład mojej pacjentki, która miała problemy z zajściem w ciążę. Pacjentka zaczęła obwiniać siebie, myśląc, że w głównej mierze zawodzi ona i jej ciało! Choć jak przekonywali lekarze przyczyny trudności są obiektywne, niezależne od niej. Skoro sobie coś zaplanowałam to tak ma być – a jak jest inaczej – jest to moja wina! U kobiety pojawiło się poczucie porażki, jej samoocena znacznie zmalała… I to jest właśnie presja perfekcji – ma być idealnie, ma być po mojemu, na pewno sobie ze wszystkim poradzę. A w momencie, w którym zaczynają pojawiać się losowe komplikacje, zaczyna rodzić się poczucie winy oraz wyrzuty sumienia.
W.T.: Jestem sobie w stanie wyobrazić, że ciągle odczuwana presja perfekcji nie pozostaje obojętna dla naszego zdrowia, zarówno fizycznego i psychicznego. Czy mam rację?
S.M.: Oczywiście – jesteśmy spięci, wciąż mamy „włączony” stan czuwania, wyłapywania wszystkich informacji, a to wszystko jest ogromnym wysiłkiem dla naszego organizmu. Związek pomiędzy ciałem a psychiką jest duży, dlatego będąc cały czas na wysokich obrotach, próbując poradzić sobie ze wszystkim samemu możemy zacząć doświadczać problemów związanych ze zdrowiem fizycznym. Nadciśnienie, bóle brzucha, głowy, a czasem nawet utrata przytomności! Ciągły stan napięcia, mobilizacji, stała aktywność zabiera nam bardzo dużo energii i z pewnością odbija swoje piętno na naszym zdrowiu.
W.T.: A jakie może być źródło presji perfekcji wśród kobiet? Skąd się bierze to, że my – kobiety – odrzucamy pomoc innych, wszystko chcemy zrobić same, po swojemu? Czy może mieć to swoje źródło w okresie dzieciństwa?
S.M.: Myślę, że można doszukiwać się źródła tego z okresu dzieciństwa. Kobieta, która chce robić wszystko po swojemu, perfekcyjnie, nie dopuszczając przy tym pomocy innych i nie dając sobie przyzwolenia na popełnianie błędów być może działała tak samo w przeszłości, stąd teraz, w dorosłości zachowuje się tak samo. A dlaczego musiała tak działać? Mogła na przykład zostać do tego zostać zmuszona, ponieważ nie otrzymywała wsparcia od rodziców i musiała radzić sobie sama. Być może w pewnym okresie życia była to jedyna możliwa, optymalna postawa aby przetrwać. Taka postawa jest też szczególnie zauważalna u kobiet, które musiały w dzieciństwie opiekować się swoimi rodzicami z różnych względów, pełniąc rolę dorosłych. Aczkolwiek, trzeba pamiętać, że nawet jako dzieci decydujemy się przyjmować takie, a nie inne postawy. Nasze rodzeństwo będące w tej samej sytuacji co my, może podejmować zupełnie inne decyzje, dlatego za takie zachowania perfekcyjne odpowiadają również nasze cechy indywidualne.
W.T.: Czy tego typu zachowania ze strony rodziców są bardzo krzywdzące?
S.M.: Nie powiedziałbym, że są to zachowania krzywdzące, unikałbym takiego nazewnictwa. To, że rodzice dużo pracują i mają mniej czasu dla swojego dziecka nie jest zamierzoną krzywdzącą postawą. Oczywiście, jest to pewnego rodzaju zaniedbanie potrzeb emocjonalnych dziecka, ale nie nazywałbym tego krzywdzeniem. Zwłaszcza w czasach przemian społecznych i trudności ekonomicznych rodzice mogą być bardzo zaangażowani w zapewnienie materialnego przetrwania. Krzywdzeniem może być stosowanie przemocy wobec swoich dzieci, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Ale to, że matka choruje na depresję i przez to ma mniej energii, aby poświęcić ją swojemu dziecku – to nie jest krzywdzenie.
W.T.: Panie doktorze, a czy niska samoocena, brak stabilnego poczucia własnej wartości idzie w parze z presją perfekcji i nie przyzwoleniem do popełniania błędów?
S.M.: Tak, oczywiście. Jeżeli „ogarniam”, daję sobie ze wszystkim radę, mogę zrobić wszystko sama, bez niczyjej pomocy, to myślę o sobie, że jestem wartościowa, atrakcyjna w oczach innych – poczucie wartości jest podtrzymywane. Problem polega na tym, że to poczucie wartości jest stabilne tylko wtedy, kiedy spełnione są powyższe warunki, czyli „dałam radę”. Natomiast, kiedy coś wymyka się spod naszej kontroli, wtedy poczucie własnej wartości znacząco się obniża. Myślimy sobie „jestem nic nie warta, znowu mi się nie udało.”
W.T.: W ramach naszej kampanii #wKobiecejGłowie, jakiś czas temu poruszaliśmy temat wpływu mediów społecznościowych na samoocenę Polek. Według naszych badań, aż 70% kobiet czuje się gorzej po obejrzeniu treści znajdujących się w social mediach. Jednak bardzo często zapominamy, że jest to tylko wykreowany wizerunek, który często jest jedynie urywkiem rzeczywistości. Widząc takie treści, zaczynamy się gorzej czuć, porównując się do innych i myśląc „czemu moje życie tak nie wygląda?”.
S.M.: To właśnie bardzo dobry przykład. Media społecznościowe kreują pewnego rodzaju kulturę. Skoro inni tak żyją, to przecież ja nie mogę być przeciętna, muszę dorównać innym. Pojawia się presja bycia idealną, perfekcyjną, która kreuje się przez pryzmat tego, co widzimy w mediach społecznościowych. Wytwarza się kult, który zaprzecza zwyczajnemu życiu, codzienności, niepowodzeniom. A przecież życie nie zawsze wygląda tak, jak obrazek na Instagramie czy Facebooku. W domu nie zawsze jest czysto, a dzieci nie zawsze są grzeczne. Dlatego musimy pamiętać, że większość treści, które widzimy w mediach społecznościowych to jest jedynie kreacja, pokazywanie pozytywnych aspektów naszej rzeczywistości. Warto o tym pamiętać i mieć dystans.
W.T.: Czyli jak rozumiem, tutaj bardzo dużą rolę pełni złapanie dystansu i świadomość problemu, prawda?
S.M.: Tak. Taki dystans może przychodzić z wiekiem. Druga opcja jest taka, że kiedy znamy dobrze osoby, których życie w mediach społecznościowych wydaje się być usłane różami, możemy sami się domyślić, że przecież ich rzeczywistość tak nie wygląda, a jest to jedynie kreacja, eksponowanie czegoś, co może być uznane za atrakcyjne w oczach innych.
W.T.: Jakie mogą być konsekwencje dla naszego zdrowia psychicznego, jeśli cały czas porównujemy się do innych czy próbujemy gonić za tym, co nie jest w zasięgu naszych możliwości?
S.M.: Prowadzi to oczywiście do obniżonego nastroju, ale jeżeli ten obniżony nastrój utrzymuje się długo, może to doprowadzić nawet do depresji. Ta ciągła presja perfekcji, porównywanie się do innych, próba złapania tego, co nie jest w zasięgu naszych możliwości stanowi naprawdę duży wysiłek dla naszego organizmu, zarówno na poziomie fizycznym i psychicznym. Dlatego, tak jak powiedziałem wcześniej, warto mieć do pewnych kwestii dystans. Bardzo często przychodzi to z czasem, można też wypracować to podczas terapii.
W.T.: Panie doktorze, czy często przychodzą do Pana pacjentki, które są w „pułapce” presji perfekcji, nie dając sobie przyzwolenia na popełnianie błędów?
S.M.: Tak, od czasu do czasu przychodzą do mnie takie pacjentki, są to najczęściej młode kobiety, które porównują się do koleżanek dochodząc do depresyjnej konkluzji pod tytułem „ja nigdy nie będę miała takiego życia”, dlatego się z niego wycofują, przestają się angażować. Jest to w jakimś sensie logiczne – skoro myślą, że im się i tak nie uda, to dlaczego mają się starać coś zmienić?
W.T.: Czy takim pacjentkom, oprócz farmakoterapii zaleca Pan również psychoterapię?
S.M.: Oczywiście, ponieważ ważne jest zlokalizowanie problemu, w czym może pomóc psychoterapeuta, dzięki rozmowie, czy innym technikom, które wykorzystuje w swojej pracy. Na przykład, wracając do dolegliwości bólowych, które odczuwamy w naszym ciele – tak jak wspomniałem, ból albo uczucie ucisku w klatce piersiowej nie zawsze oznacza tego, że mamy problem na tle fizycznym. Może być to objaw psychosomatyczny spowodowany tym, że czymś się stresujemy, coś nas smuci, boimy się czegoś. Albo czujemy się pod duża presja, obciążeniem. W momencie, w którym zastosujemy odpowiednio dobrane leki oraz psychoterapię, nasze dolegliwości bólowe mogą całkowicie ustąpić!
W.T.: Panie doktorze, na sam koniec chciałabym się zapytać o wpływ pandemii na zdrowie psychiczne. Czy w trakcie pandemii pojawiło się w Pana gabinecie więcej pacjentów/pacjentek? Czy uważa Pan, że pandemia faktycznie odbiła piętno na zdrowiu psychicznym?
S.M.: Tak, zdecydowanie pojawiało się więcej pacjentów i myślę, że miało to związek z pandemią koronawirusa, która była i wciąż pewnie dla niektórych jest źródłem stresu, lęku, niepewności przed tym, co się stanie jutro. Jednak jest to bardzo indywidualna kwestia, ponieważ są osoby, które nie miały problemu z tym, żeby w rozkwicie pandemii wychodzić z domu i spotykać się ze znajomymi, a są jednostki, które przez okres, w którym była największa liczba zachorowań izolowały się jak tylko mogły. Mówiąc o skrajnych postawach jedni zaprzeczają pandemii, inni są sparaliżowali lękiem.
W.T.: A czy myśli Pan, że w tym momencie, kiedy żyjemy już jakiś czas w pandemicznej rzeczywistości, ten strach, lęk są mniejsze?
S.M.: Najogólniej mówiąc tak, ale proszę pomyśleć o osobach, które boją się czwartej fali pandemii czy o wszystkich innych, którzy boją się, że zbankrutują czy stracą pracę. Można to uogólniać, ale myślę, że kwestie związane ze strachem czy lękiem zależą od wielu czynników indywidualnych.
W.T.: Panie doktorze, bardzo dziękuję za rozmowę!
S.M.: Dziękuję bardzo.