Weronika Trawczyńska: Dla każdego z nas definicja szczęścia jest czymś innym. Dla jednych może być to weekend spędzony z rodziną, dla innych spędzony w samotności, nad morzem, dla jeszcze innych może to być realizowanie swoich pasji i zainteresowań.
Bartosz Lewicki: Ale dowiedzmy się u specjalisty, u Pani Marty Kirszling – terapeuty interwencyjnego, czym tak naprawdę jest szczęście i czy jesteśmy w stanie je osiągnąć, a także czy warto tracić czas na poszukiwaniu szczęścia?
Marta Kirszling: Wyróżniamy takich sześć obszarów, gdzie możemy szukać pomocy w zakresie naszego zdrowia psychicznego czy też regulacji emocji. Pierwszym obszarem jesteśmy my sami, możemy czerpać z naszych zasobów, z naszych doświadczeń, z naszych przeżyć. Bywa, że w trudnych sytuacjach i momentach życiowych jak sobie przypomnimy ile rzeczy wcześniej żeśmy przeszli, ile żeśmy doświadczyli, jakie mamy sytuacje, które kiedyś były dla nas trudne a z którymi żeśmy sobie poradzili. Z tych doświadczeń możemy czerpać.
Druga taka grupa to są nasi bliscy, przyjaciele, rodzina. Bardzo ważne jest to, żeby budować te relacje społeczne bo dzięki nim także stabilizujemy sobie zdrowie emocjonalne swoje własne przede wszystkim. To jest grupa z której także możemy korzystać, mówiąc o trudnych sytuacjach, mówiąc o tym, że ktoś nam może pomóc, wesprzeć. Czasami zwykła rozmowa działa cuda.
Trzecią grupą są tak zwani interwenci kryzysowi. My w Polsce mamy trochę słabo z tym, ale coraz więcej placówek kształci już takie osoby i coraz więcej osób w ośrodkach pomocy społecznej czy różnych organizacjach non-profit zajmuje się takim obszarem. Pokrótce – interwent kryzysowy ma za zadanie zbadanie w jakim jesteśmy stanie emocjonalnym i odesłanie nas dalej.
Następną grupą są terapeuci kryzysowi. Ja się do takich zaliczam, ponieważ moim CORE jest kryzys. Jestem osobą, która wspiera ludzi w kryzysach. Terapeuta kryzysowy jest to osoba, która już pomaga przez ten kryzys przejść. Na ogół bardzo dobrze pomaga ustabilizować emocje, pomaga się z tym uporać.
Kolejną grupą są psychoterapeuci – to jest grupa dedykowana dla ludzi, którzy mają trudniejszy stan emocjonalny. Bardziej nie mogą sobie z nim poradzić, mają zaburzenia i to już jest praca na chorobach psychicznych. Mówimy tutaj o psychologii klinicznej, więc to jest grupa dedykowana.
Ostatnia grupa to lekarz psychiatra, który pomoże nam za pomocą farmakologii uporać się z trudnymi, ciężkimi stanami emocjonalnymi.
Więc mam taką klasyfikację i wydaje mi się, że ta klasyfikacja dla porządkowania pewnych działań i zakresu naszych różnych interwencji bardzo pomoże tutaj zrozumieć gdzie, w którym momencie do kogo można się zwrócić. Pamiętajmy, że na samym początku jesteśmy my sami i nasze własne zasoby.
BL: Dzięki temu, co Pani powiedziała przed chwilą wiemy do kogo się zwrócić, ale chyba najważniejszym tym elementem jest sam fakt, że muszę się zwrócić, w jakiej sytuacji, kiedy jest to sytuacja, z którą jeszcze jestem sobie w stanie sam poradzić, a kiedy powinienem już szukać pomocy od kogoś, kto jest specjalistą w tego typu problemach?
MK: Tutaj odpowiem branżowo: to zależy 😊 Sytuacje mamy w życiu różne. Proszę pamiętać i drodzy Państwo też pamiętajcie o tym, że każdy z nas jest bardzo unikalny, każdy z nas ma różny poziom wrażliwości, każdy z nas ma różne doświadczenia, każdy z nas ma różne przeżycia i różny poziom wytrzymałości na różne sytuacje. Co do zasady: jeżeli czujemy, że z czymś sobie nie radzimy, że powtarzają nam się jakieś natrętne myśli w głowie, że mamy obniżony nastrój, że ten nastrój zaczyna być coraz bardziej obniżony, w coraz bardziej dłuższym czasie, że są sytuacje z których nam jest ciężko wyjść, że nasze negatywne emocje odbijają się na relacjach z naszymi najbliższymi, że nasze negatywne emocje odbijają się na relacji naszej z samym sobą. To są takie momenty tak zwanego dochodzenia do ściany, lub jak kto woli doświadczenia własnego dna, żeby poszukać wsparcia. Bardzo zachęcam do tego, żeby być otwartym na to wsparcie ponieważ, każdy tryb poradniczy w Polsce jest spejoratyzowany, taki negatywny – już się musi coś strasznego dziać. To jest nieprawda. Czasami lepiej na początku czy w pierwszych fazach zareagować, zadziałać, poprosić kogoś o wsparcie – kogoś, kto nie jest zaangażowany emocjonalnie, by spojrzał na tę sytuację inaczej. Być może zadał nam ileś właściwych pytań, na które odpowiemy. Być może wskazał inną drogę. Być może pomógł nam popatrzeć szerzej, poszerzył naszą perspektywę widzenia danej sytuacji i wtedy możemy zareagować, niż pozwalać na to, żeby obniżony nastrój, ten negatywizm narastał w nas, powodował, że nasze relacje zostają w jakiś sposób nadszarpnięte. Przede wszystkim proszę pamiętać, że niskie samopoczucie emocjonalne, ono się wprost proporcjonalnie przekłada na samopoczucie fizyczne, więc my zaczynamy doświadczać różnego rodzaju bóli somatycznych.
BL: Na przykład co może być takim świadectwem w naszym odczuwaniu somatycznym, że coś nie tak dzieje się z naszymi emocjami, uczuciami, naszą głową.
MK: Klasyka gatunku – nasze ciało nam dużo mówi. Zaczynają nam drżeć ręce jak o czymś myślimy, zaczyna nas boleć brzuch, mamy coraz częstsze bóle głowy, nie możemy zasnąć. To są takie delikatne, łagodne objawy. Potem to, że nie możemy zasnąć może się stać przewlekłą bezsennością. Całe spektrum lękowe wchodzi w grę. Nerwice lękowe to w tej chwili plaga. Szacuje się, że prawie 90% społeczeństwa, łącznie z dziećmi, doświadcza stanów lękowych. W dalszej części przewlekły stres powoduje doświadczenia na głębszym poziomie. Może to być inspiracja do powstania nowotworów, wylewów, zawałów. Wszystkie choroby autoimmunologiczne, jakie mamy są powiązane w bezpośredni sposób ze stresem. Jeżeli mówimy o chorobach autoimmunologicznych u dzieci, to one mają wprost korelację ze stresem rodziców. Alergie na przykład.
BL: Alergie mogą być spowodowane sytuacją stresową?
MK: Absolutnie, oczywiście, że tak.
BL: Bardzo ciekawe. Szczerze mówiąc pierwszy raz się z tym spotykam. Bardzo dobrze, że rozmawiamy o tym, bo myślę, że nasi słuchacze też pierwszy raz słyszą, ale są na to badania tak?
MK: Tak, oczywiście, że są. Na przykład łuszczyca, która do niedawna była traktowana jako odmiana alergii jest chorobą stresu.
BL: Czyli powinniśmy równolegle do leczenia objawów danej choroby somatycznej, także zająć się jej przyczynami tkwiącymi w psychice?
MK: Dotknął Pan mego ulubionego tematu – człowiek jest całością. Do lekarza nie idzie albo „wątroba”, albo „skóra”, albo „nerki”. Do lekarza idziemy po prostu w całości i nie bez kozery mamy wyznacznik zdrowia jako stan równowagi pomiędzy zdrowiem psychicznym, fizycznym i emocjonalnym. Szczęśliwie mamy coraz więcej spojrzenia holistycznego na ludzi i coraz więcej lekarzy jest świadomych tego, że jeżeli coś się dzieje, pojawia się jakaś choroba i nie ma wprost skutku fizycznego to należy zajrzeć do emocji. Jeżeli my jesteśmy nieustannie poddawani jakiejś trudnej sytuacji życiowej blokujemy, trzymamy ją w sobie, ta sytuacja powoduje, że pojawiają się w nas negatywne emocje. Organizm próbuje sobie z tym jakoś radzić. Bardzo często są to właśnie wyrzuty na skórę, bóle migrenowe. Bardzo często są to też dolegliwości związane z układem pokarmowym, chociażby jak nie zdziagnozowane do tej pory i kontrowersyjne, choroba tak zwana nadwrażliwość jelit. Mówimy też, że jelita to nasz drugi mózg. Mamy to przebadane, że kosmki jelitowe przewodzą mikro- i makroelementy, że to jest bardzo ważne, żeby zachować higienę w jedzeniu. Także jest dużo obszarów. Jeżeli trafiamy na świadomego lekarza, świadomego terapeutę, który z czymś sobie nieradzi to wyśle na badania. Mnie się zdarza bardzo często odsyłać osoby zanim wchodzimy do pracy takiej trudniejszej, żeby zbadali tarczycę, poziom chlorków w organizmie. My jesteśmy całością i ta całość musi dobrze funkcjonować. Jesteśmy komplementarni we wszystkim, więc wszystkie aspekty naszego zdrowia są niezmiernie ważne.
BL: Nie ma w Polskim społeczeństwie czegoś takiego jak, nie mamy obawy i lęku a nawet się tym chwalimy, że byliśmy u chirurga, u lekarza innych specjalizacji somatycznych tak ciągle po pierwsze nie chwalimy się, a po drugie mamy obawy, że jeśli będziemy szukać pomocy psychologicznej, psychiatrycznej, psychoterapeutycznej to od razu zostaniemy zakwalifikowani jako ktoś niespełna rozumu, czubek, wariat. Ja teraz specjalnie używam takich obraźliwych stwierdzeń, bo ludzie tak o sobie myślą, czy boją się, że będą w ten sposób postrzegani i na przykład ich pozycja w rodzinie, czy pozycja w pracy na tym straci.
MK: Nie czytałam takich badań prawdę powiedziawszy, więc trudno jest mi powiedzieć. Natomiast fajne jest to, że pojawiają się akcje, które propagują zdrowie psychiczne już w znacznej mierze. Taką akcję mamy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją, gdzie uświadamiamy różne rzeczy. Są dni związane z autyzmem. Coraz więcej akcji i coraz więcej stowarzyszeń o tym mówi.
BL: My też powstaliśmy w tym celu, czyli projekt NASZAwtymGŁOWA, który ma przełamywać tabu, pokazywać i rozmawiać, że niczym strasznym jest rozmowa o swojej głowie i swoim zdrowiu psychicznym. Zgadzam się z Panią, że projektów jest dużo, ale czy nie jest ciągle za mało, albo czy ciągle nie jest tak, że patrzymy na nie: mnie to nie dotyczy, ja sobie zapalę papierosa, wypiję sobie wieczorem drinka i poczuję się lepiej.
MK: Tutaj jest kwestia edukacji, ale też dotknął Pan takiego tematu z którym bardzo często się borykamy i pewnego przekazu społecznego, który nam mówi, że „nie ma domu bez łomu” czy „wszystkie brudy pierzemy w domu”.
BL: „Na to mamy cztery ściany i sufit, żeby własne brudy prać we własnym domu” to cytat z Moralności Pani Dulskiej.
MK: W tym aspekcie mamy dość dużo do zrobienia. To wygląda tak, że bardzo dużym blokerem jest wstyd, przed tym, żeby się przyznać, że ja sobie nie radzę. Każdemu, kto trafia do mnie do gabinetu mówię, że wykazał się Pan/Pani wielką odwagą, że Pan tu przyszedł i mówi obcej osobie o swoich najintymniejszych rzeczach. Ja to zawsze powtarzam i to jest bardzo ważne i trzeba za to mocno doceniać ludzi – że postanowili zawalczyć o siebie, bo to nie jest oznaka słabości. To jest oznaka siły. Przeszłam również własną terapię i mam za sobą różne, trudne doświadczenia, w związku z tym dokładnie wiem jak się czują Ci ludzie. Ogólnie rzecz biorąc mamy zbyt mało systemowo wsparcia, które jest potrzebne. My jesteśmy w stosunku do Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych dość opóźnieni. Kiedyś oglądaliśmy filmy i był tam pan na kozetce, który mówił do drugiego pana to żeśmy śmiali się z tego. Przyszedł ten czas, kiedy nasze zdrowie psychiczne tutaj jest równie zagrożone, ponieważ po pierwsze: jesteśmy przebodźcowani. Zbyt dużo nasza głowa przyjmuje każdego dnia informacji, z którymi sobie nie radzi. Zaburzone są nasze procesy snu, związane z tym, że idziemy z telefonem, telewizorem spać. To jest plaga, dzieci mają telewizory i monitory w pokojach, my mamy w sypialniach. Nie dość, że telewizor, to jeszcze tablety i telefony, więc zaburzamy sobie proces snu a proces snu jest absolutnie ważny dla regeneracji całego organizmu.
Następnie: ciągle rosnące oczekiwania, że mamy być lepsi, szybsi, ładniejsi, chudsi, sprawniejsi, młodsi i tak dalej.
BL: A tak się nie da?
MK: Wie Pan, myślę, że generalnie w rozwoju człowieka piękne jest to, że on ma różne etapy. Piękne jest to, że można z tych etapów czerpać różne rzeczy, natomiast to co powiedziałam, przebodźcowanie, że mamy być super-hiper, fit, ładni, piękni bez zmarszczek i najlepiej to jakbyśmy się nałykali takich suplementów i to nam wszystko zapewni jest fałszywe. Media społecznościowe kreują obraz rzeczywistości, który nie istnieje a nasza głowa wierzy w to, co widzi. Tutaj posłużę się moim ulubionym przykładem, żeby Państwu zobrazować, dlaczego nasza głowa nie odróżnia fikcji od prawdy. Idziemy do kina na horror i się autentycznie boimy, chociaż to są tylko piksele na ekranie. Mamy takie sytuacje i z tym mierzymy się coraz częściej. To występuje, proszę mi wierzyć, coraz częściej u młodych ludzi ale także u ludzi dorosłych, bardzo dorosłych. Mamy całą masę uzależnień behawioralnych. Uzależnienia behawioralne to są takie, że na przykład nie możemy się odłączyć od naszego telefonu, musimy go cały czas sprawdzać, trzymać, dotykać.
BL: Czujemy lęk, jeżeli nie czujemy tego telefonu przy sobie.
MK: Tak, to jest jedno z uzależnień behawioralnych, także chcąc rozwinąć ten temat wchodzimy w ocean naprawdę wielu, wielu rzeczy. Edukacja – to po pierwsze. Po drugie – ograniczenie przebodźcowania. Po trzecie – mamy już momenty, kiedy przełamujemy tabu, chociażby te audycje tutaj i chociażby to, że coraz częściej pojawiają się jednak w strukturach telewizyjnych i internetowych te informacje o tym, żeby się wyciszać. Teraz bardzo modny jest mindfullness, który przyszedł do nas. Jestem bardzo zadowolona z tego, że coraz więcej ludzi medytuje, wycisza się, uprawia jogę, ale to jest wciąż niewielki odsetek w porównaniu z tym, jak ludzie reagują na różne zjawiska i jak ludzie reagują na swoje własne życie: przestali się cieszyć z tego, że są a ciągle są w jakimś stopniu oczekiwania, że muszą więcej, mocniej.
BL: A czy to nie jest spowodowane na przykład tym, że mamy większe oczekiwania i większe potrzeby? Kiedyś wystarczało nam, że rano wstawaliśmy, szliśmy do pracy, wracaliśmy do domu, był obiad, poczytało się gazetę, obejrzało się dziennik telewizyjny, kładło się spać i to było szczęście. Tak jak śpiewał Perfect – mały fiat, meblościanka w domu i już jesteśmy super. Natomiast teraz czekamy na coraz więcej, coraz więcej, coraz więcej. Pamiętam badania, które dotyczyły osób które wygrały duże sumy w różnych zakładach i ich ten poziom szczęścia po tym pierwszym piku wcale się nie podnosił, a co więcej, to ich szczęście spadało i to są często bardzo nieszczęśliwe osoby z dużymi problemami, które nie potrafiły utrzymać ani tych pieniędzy ani szczęścia. Czy to nie jest tak, że coraz bardziej świadomi tego, że mamy być szczęśliwi, fit czujemy pewnego rodzaju dysonans, albo tęsknotę, że nie jesteśmy tacy jakimi chcielibyśmy być albo jakimi chcielibyśmy żeby nas postrzegało otoczenie.
MK: Kopalnia tematów, którą Pan poruszył. Powiem w ramach ciekawostki jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy, to ludzie dążą do zarabiania pieniędzy i progiem szczęśliwości jest 12tysięcy złotych miesięcznie. To zostało zbadane.
BL: Brutto czy netto?
MK: Chyba netto, nie pamiętam dokładnie tych badań i nie wiem, czy są one jeszcze aktualne, ale to właśnie tak wyglądało. Gdy osiągamy tą kwotę 12 tysięcy to w zasadzie każda kolejna już nas jakoś nie cieszy specjalnie, więc to jest taka ciekawostka. Natomiast czy my mamy czuć potrzebę? Potrzeby są kreowane przez bodźce, które wymieniłam wcześniej: media społecznościowe i telewizję. Człowiek nie ma potrzeby, dopóki ktoś mu nie powie, że ma mieć.
BL: Ma te podstawowe potrzeby.
MK: To one, potrzeby Maslowa się nie zmieniły, ale proszę zwrócić uwagę co się dzieje. Jedną z podstawowych potrzeb jest potrzeba bliskości według Maslowa, a my sobie ta bliskość robimy teraz z telefonem, tabletem, serialami na Netfliksie a w ogóle nie budujemy tej bliskości w relacjach międzyludzkich. Człowiek z natury jest istotą stadną i potrzebuje do takiego stabilnego życia mieć w swoim otoczeniu przynajmniej parę osób, taką grupę – swoje stado, bo ssaki żyją w stadzie. To jest pierwotna potrzeba, która jest kompletnie podświadoma, zresztą bardzo fajnie obrazuje tutaj publikacja, zachęcam wszystkich, „Od zwierząt do Bogów” książka, która pięknie pokazuje historię człowieka. Więc jak zaburzamy relację bliskości na rzecz relacji z telefonem no to super – mamy 150 lajków jest fajnie, ale w „realu” jak coś nam się dzieje to gdzie mamy te lajki?
BL: Jeszcze muszę dodać do tego, co Pani mówi, że to też nie powinien być byle zwykły telefon, tylko najnowszy, flagowy model z milionem funkcji, chociaż my z nich nie korzystamy, ale mamy świadomość, że mamy coś najlepszego, co nas pewnie trochę plasuje wyżej w porównaniu z innymi, czy tak nie jest?
MK: Nie wiem, trudno jest mi powiedzieć bo to jest indywidualna potrzeba każdego człowieka. Nie neguję, absolutnie, dóbr luksusowych i tego, że są osoby którym to w jakiś sposób jest potrzebne i mogą sobie na to pozwolić. Raczej skupiam się na przerzuceniu swoich stanów emocjonalnych nie na relacje z ludźmi a na relacje z urządzeniem. Kiedyś mieliśmy uzależnienia dosyć proste, jak na dzisiejsze czasy – albo ktoś brał narkotyki, albo pił alkohol. To były dwa prądy uzależnieniowe. No i papierosy, ale to jeszcze do niedawna, bo w Polsce to było akceptowalne że wszyscy palili, wychodziło się na papieroska w czasie przerwy 70 razy w ciągu dnia, ale to nie szkodzi. Nie traktowano tego jeszcze do nie dawna jako nałóg. Oczywiście to się zmieniło, bo to jest bardzo szkodliwa rzecz. Chciałam tutaj rozróżnić to, że problem w tym momencie jest taki i nawet nad tym problemem terapeuci nie bardzo nadążają, to znaczy publikacje i badania, że świat tak mocno przyspieszył i tych uzależnień robi się tak ogromnie dużo, że my nie jesteśmy w stanie nad tym wszystkim panować i tego wszystkiego wytrzymać i pracować, to jest inna kwestia. Druga kwestia jest taka, że sytuacje w której odcinamy komuś to uzależnienie, tę substancję (tu możemy tak powiedzieć o Tweeterze) oczywiście, że będzie powodowała stres i reakcje niepożądane. To jest jakby odciąć od razu narkomanowi narkotyki to ma reakcje odstawienne, które są dramatycznie trudne. Mówmy o takich rzeczach.
BL: Zbliżając się do końca tego odcinka chciałem poprosić o coś bardzo prostego i łatwego, mianowicie: jaka jest recepta na szczęście, według Pani?
MK: Nie ma recepty na szczęście. Ogólnie rzecz biorąc, dążymy do stanu rezyliencji, to jest taki piękny stan równowagi, gdzie jesteśmy dość zadowoleni ze swojego życia a to zadowolenie sprawia, że radzimy sobie dobrze z problemami, wyzwaniami a także z radościami i fajerwerkami w naszym życiu. Ta rezyliencja powoduje że, ogólnie odczuwamy zadowolenie. Szczęście, tak jak nieszczęście jest okresem przejściowym i ono bywa. Natomiast zadowolenie możemy sobie wypracować w bardzo długim okresie czasu.
BL: Czyli, szanowni Państwo, nie dążmy na siłę do szczęścia, dążmy do równowagi. Dziękuję bardzo za rozmowę.
MK: Dziękuję również.