Bartosz Lewicki: Kiedy powinienem zgłosić się do psychiatry i umówić się na wizytę?
Magdalena Namysłowska: Wyobraźmy sobie, że dzieje się z nami coś takiego, co powoduje, że zaczynamy inaczej funkcjonować niż do tej pory przywykliśmy. Są takie różne obszary, które dotyczą naszej głowy, naszej psychiki, czasami mówimy też potocznie – naszej duszy, które mogą nas niepokoić. Wszystkie te stany, trwające dłuższy okres nieprzerwanie, każdego dnia ze zwiększającym się nasileniem. Dla depresji są to mniej więcej dwa tygodnie, w których warto by było skonsultować z psychiatrą.
Jakie muszą być spełnione kryteria, żebyśmy szukali właśnie pomocy u psychiatry? Jeśli mamy pewne wątpliwości, czy dobrze funkcjonujemy i to co odczuwamy jest dla nas prawidłowe i w granicach normy, możemy się udać na wstępną rozmowę do psychologa, gdzie nie będziemy czuli, że jest to od razu wyjście do lekarza. Nad wizytą u psychiatry powinniśmy się zastanowić, jeżeli wyraźnie czujemy obniżony nastrój. I albo jest to odbierane subiektywnie, czyli mamy uczucie smutku, często wewnętrznej pustki, braku chęci do życia, nie powstają w naszych głowach przyjemne myśli, albo inni domownicy mówią nam, że coś się z nami złego dzieje, pytają nas dlaczego płaczemy, dlaczego się nie włączamy do codziennego życia. To jest taki moment, w którym dostajemy sygnał i od siebie wewnętrznie i od domowników, że coś się z nami dzieje. To dotyczy obniżonego nastroju, ale to tylko jedna ze składowych.
Kolejne symptomy, które są ważne, to np. jeśli obserwujemy, że coś się dzieje z naszym snem. Czyli śpimy bardzo nadmiarowo, nie możemy się dobudzić rano, w ciągu dnia mielibyśmy ochotę wracać do łóżka. Albo wręcz odwrotnie – idziemy spać, nękają nas bardzo silne myśli, długo nie zasypiamy, a gdy już zasypiamy, to wybudzamy się po paru godzinach. Kolejnym, ważnym elementem, który dołącza się do tej całej listy objawów, które mogą nam potem wskazywać, że jest potrzebna pomoc psychiatry, to brak aktywności psychoruchowej. To czasami może być tak, że rzeczywiście nie jesteśmy w stanie zrobić nawet tak prostych czynności, jak umycie się, czy zrobienie sobie śniadania. Czy też w niektórych momentach mamy energię, ale taką negatywną, która jest bardziej związana z niepokojem psychoruchowym. Chodzimy zaniepokojeni po mieszkaniu albo musimy gdzieś wyjść, nie możemy usiedzieć na miejscu i to też nam pokazuje, że coś się z nami dzieje, czego możemy jeszcze nie kojarzyć z tym, że dotyczy to naszej psychiki.
Poza tym, to są różne nieprzyjemne myśli, które nam przychodzą do głowy, że nic nas w życiu już dobrego nie czeka, że na pewno nas zwolnią z pracy, że nie będziemy mogli rozmawiać z naszymi najbliższymi, i że oni na pewno mają jakieś pretensje do nas, że my nic nie jesteśmy w stanie zrobić, że jesteśmy nie warci tego świata. Oczywiście te myśli mogą bardzo daleko eskalować, łącznie z tym, że przestajemy widzieć sens do dalszego życia i na pewno jest to taki moment, który bezwzględnie powinien nam mówić o tym, że warto jest odwiedzić psychiatrę.
B.L.: To nie jest tak, że jak mamy tego typu myśli, to myślimy: no, ale taki psychiatra też mi albo nie pomoże albo od razu uzna mnie za wariata, więc to dołoży do tego całego garnituru moich negatywnych uczuć i myśli na swój temat jeszcze jedną cegiełkę i trochę wpadamy w samonapędzające się koło.
M.N.: Cieszę się, że o tym możemy swobodnie rozmawiać, bo chciałabym trochę przybliżyć, czym jest ta konsultacja psychiatryczna. To jest najważniejsza rzecz, żeby Państwo zaczęli o tym inaczej myśleć. Kiedy przychodzi do mnie pacjent, to moim zadaniem jest przede wszystkim przyjrzeć się całej historii, którą opowie, spróbować zdiagnozować, to, co się u niego dzieje, ale przede wszystkim, wspólnie zastanowić się jak mu można pomóc. Zawsze mówię moim pacjentom, że ta wizyta jest dla nich. To nie jest tak, że ja mam przymusowo dać leki, bo tak uważam, czy koniecznie zdiagnozować chorobę. Oczywiście to są moje elementy pracy i to jest bardzo ważne, żebym dobrze diagnozowała, natomiast psychika człowieka jest bardzo złożona. Przychodzą pacjenci, których zdecydowanie będę namawiała do tego, żeby wzięli leki pomagające im zdrowieć. Są też tacy, których pokieruję na psychoterapię, albo z którymi porozmawiam i powiem, że to nie jest kwestia leków, tylko, że jest to kwestia innych problemów, które mogą być jak najbardziej naturalne. Że warto jest porozmawiać z kimś bliskim, np. z partnerem, bo problemy, które ujawniają się, czy nawet objawy depresyjne są w związku tym, że sypie się związek. Wizyta u psychiatry to zdecydowanie nie jest udowadnianie komuś czegoś na siłę, tylko pomoc w rozszyfrowaniu tego, co jest bardziej skomplikowane, co nie jest tak świetnie mierzalne. Bo nie mamy badań, które mogą od razu powiedzieć, że ktoś np. jest w depresji.
B.L.: W trakcie przeciętnej rozmowy podczas wieczerzy wigilijnej ludzie często i chętnie opowiadają, że mieli w tym roku operację serca lub kolana. Natomiast bardzo rzadko chwalimy się: w tym roku byłem dwa razy u psychoterapeuty, mój terapeuta mówi to i tamto. Nie stanowi to dla nas powodu do chwalenia się i dumy. Jak Pani myśli, dlaczego?
M.N.: Myślę, że jest to związane z różnymi rzeczami. Nie jest nam prosto mówić o naszych emocjach, odkrywać nasze wewnętrzne przemyślenia, doświadczenia, pewną naszą intymność. Naprawdę, nie jest prosto mówić o tym, co jest w środku, co jest kruche, co by wymagało bliższej interakcji z drugim człowiekiem. To nie jest takie łatwe rozmawiać blisko z drugim człowiekiem. Możemy rozmawiać, możemy wymieniać się informacjami o tym, co zrobiliśmy, gdzie poszliśmy, ale często to są dosyć powierzchowne konwersacje. Natomiast, jeżeli mamy powiedzieć coś o naszym zdrowiu psychicznym, o tym co nas martwi, przeraża, czy czymś, co nam zagraża, jak np. myśli rezygnacyjne, samobójcze, to jest bardzo trudny temat do otwierania się. Często nie jest to temat przy wigilijnym stole. Do tego trzeba mieć uważność drugiej osoby. Kiedy pacjenci przychodzą do mnie mają komfort, że ich słucham, zastanawiam się, daję przestrzeń. Bardzo często słyszę od nich, że małżonek, mama, ojciec nie chcą słuchać, mówią: weź się w garść, wszyscy musimy sobie jakoś radzić. To jest bardzo trudne i to jest jeden taki aspekt.
B.L.: Jeżeli ktoś nam mówi, że ma problemy z emocjami, uczuciami, to raczej nie mówimy mu: weź się w garść! Jesteś facet, to nie pękaj! Idź na spacer, przewietrz się, na pewno będzie Ci lepiej. To raczej nie skutkuje?
M.N.: Absolutnie nie. To jest chyba najgorsza rzecz, którą moglibyśmy powiedzieć. Natomiast nie tak trudno, tak mi się przynajmniej wydaje, jest powiedzieć: Słuchaj, a kiedy Ty się tak czujesz? Od jak dawna się tak czujesz? Opowiedz mi o tym, kiedy najbardziej to przeżywasz, czego to dotyczy, jak Ty sobie z tym radzisz. Czy potrzebujesz jakiejś pomocy? To są takie bardzo proste słowa, nie wymagające od nas żadnego profesjonalizmu, od nas, bliskich, tylko wymagające uważności.
B.L.: To jeszcze cofnijmy się o trzy kroki. Myślę, że dla dużej grupy osób jest to nie do końca zrozumiałe. Czym się różni zawód psychiatry, psychologa, psychoterapeuty, psychoanalityka. Czy to są zawody lekarskie, czy inne? Kiedy powinniśmy udać się pod ten adres, a kiedy pod inny?
M.N.: U nas w Polsce jest troszkę inaczej niż za granicą. To też jest ważne, bo często czytamy przetłumaczone książki z zagranicy i tam najczęściej psychoterapeuta, szczególnie w USA, będzie lekarzem psychiatrą. Natomiast w Polsce jest odwrotnie. Lekarz psychiatra kończy studia medyczne, jest jak najbardziej lekarzem i do niego należy diagnoza psychiatryczna pacjenta, czyli potwierdzenie lub wykluczenie objawów kwalifikujących do zdiagnozowania chorób i zaburzeń psychicznych albo czegoś mniejszego, nie wskazującego wcale na chorobę psychiczną, tylko na jakieś zaburzenie, na jakąś reakcję. Czyli psychiatra, to jest ten, kto będzie wystawiał leki, może wystawić zwolnienie, skierowanie. Natomiast część psychiatrów kończy oddzielne studia psychoterapeutyczne. To są długie, czteroletnie studia. Potem pracuje ze swoimi pacjentami pod superwizją, zdaje egzaminy. W związku z czym mamy w Polsce psychiatrów, którzy są również psychoterapeutami. Więc łączy jedno i drugie. Natomiast najwięcej psychoterapeutów to osoby, które kończą studia psychologiczne i specjalizują się potem w psychoterapii, dokładając też studia psychoterapeutyczne, osiągając potem poziom certyfikacji swoich umiejętności.
Wymienił Pan psychoanalizę. To są oddzielne studia. W ramach studiów psychoterapeutycznych, można przejść najdłuższy, najpotężniejszy, najgłębszy cykl seminariów, studiów psychoanalitycznych i zostać psychoanalitykiem. Najmniej ludzi wybiera na sposób przyglądania się sobie właśnie psychoanalizę. To jest bardziej dla psychoterapeutów, którzy chcą głębiej siebie poznać, chociaż jest też grupa pacjentów, która ma czas i finanse i także decyduje się na taką pracę. Jest to bardzo specyficzny i głęboki sposób pracy. Fantastyczny, jeżeli ktoś sobie na to może pozwolić. Natomiast psychoterapeuci najczęściej są po szkołach psychodynamicznych, systemowych, Gestalt, Ericksonowskich. Psychoterapeuta, co jest ważne, jak najbardziej będzie diagnozował i to jest ważny element, bo musi wiedzieć z kim rozmawia i z czym pacjent przychodzi, ale psychoterapeuta nie może przepisać leków, nie może wystawić żadnego skierowania. Do tego musi odesłać pacjenta do psychiatry.
B.L.: Czy potencjalny pacjent samodzielnie podejmuje decyzję czy skierować się do psychiatry, psychoterapeuty czy do psychologa? Czy powinienem pierwsze swoje kroki skierować do lekarza, czyli psychiatry, który powinien mnie pokierować i zastanowić się czy dać te magiczne pigułki? Czy to jest pierwszy krok, który powinienem wykonać?
M.N.: To jest bardzo trudne pytanie. Nie można na to prosto odpowiedzieć, bo to jest trochę tak: jeżeli nie ma jakichś wielkich zmieniających sytuacji zewnętrznych, które nagle zmieniają nasze życie, mam na myśli sytuacje, które nie są związane ze śmiercią, z gwałtowną zmianą pracy, z dużymi problemami w rodzinie, czy np. dużym awansem w pracy. Jeżeli nie ma takich czynników zewnętrznych..
B.L.: Przepraszam, awans też jest nas w stanie doprowadzić do depresji lub stanów lękowych?
M.N.: Tak, dla niektórych ludzi nie tylko awans, ale nagła zmiana stylu życia. Np. dostajemy duży spadek i jesteśmy w stanie kupić niesamowite mieszkanie – coś się dla nas gwałtownie zmienia. Wbrew pozorom, to też jest taki stan, w którym możemy się pogubić, pomieszać, może coś się z nami zadziać niedobrego i może to w efekcie poprowadzić do depresji. Bardziej popularnym stanem jest to, jak dostaliśmy nagle gigantyczny awans i zaczyna nas ogarniać przerażenie, że jest to coś ponad nasze siły, że sobie nie poradzimy, że udało nam się to dostać fuksem. Zaczynają pojawiać się takie myśli związane z tym, że sobie nie damy rady i na to nie zasłużyliśmy, a z drugiej strony może się dołączyć duża ilość nowych obowiązków i te dwie rzeczy się kumulują i mogą być dla nas bardzo dużym stresem.
B.L.: Co na początek? Psychiatra czy psychoterapeuta?
M.N.: Jeżeli np. długo nie śpimy – dziesięć dni, to naprawdę powinniśmy się zaniepokoić. Nie regenerujemy się i to bardzo szybko może zaburzyć nasze funkcjonowanie. Wtedy absolutnie pójdźmy do lekarza psychiatry, bo może on dosyć szybko wdrożyć początkowo krótkotrwałe leczenie, które będzie leczyło zaburzenia snu i może bardzo pacjentowi pomóc. Jeżeli mamy z kolei problemy w małżeństwie, w rodzinie lub inne problemy relacyjne, to pójdźmy do psychoterapeuty, bo może to nie wymaga żadnego leczenia, a ważne by było, żeby z kimś o tym porozmawiać. Zresztą to, co jest ważne, to, że dobrzy psychoterapeuci, którzy widzą, że coś u ich pacjentów ich niepokoi, mówią: My możemy spotykać się, możemy o tym rozmawiać, ale bardzo ważna jest wizyta u psychiatry. Oczywiście wszystkie momenty, kiedy zaczynamy bardzo źle funkcjonować, czyli: nie wstajemy z łóżka, nie myjemy się, nie mamy apetytu i trwa to np. dwa tygodnie, a do tego dołączone są negatywne myśli, myśli rezygnacyjne, mogą być nawet zwiewne myśli samobójcze, to absolutnie idźmy do psychiatry. Porozmawiajmy z psychiatrą, to może być jednorazowa konsultacja i dopiero wspólnie zastanowimy się nad lekami.
B.L.: Rozumiem, że jest szersze spektrum problemów, z którymi osoby kierują się po profesjonalną pomoc psychologiczną, psychiatryczną. Jakie są to podstawowe jednostki, na które powinniśmy zwrócić uwagę?
M.N.: Jedna grupa, to są zaburzenia, które dzieją się wokół nastroju i są to początkowo epizody depresyjne. Taki epizod depresyjny może być częścią, jeśli będzie nawracał, zaburzeń depresyjnych nawracających, może być częścią dużej grupy chorób psychicznych, zwanych zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi. To jest coś odrębnego, wtedy, kiedy okresowo mamy obniżony nastrój, potem ten nastrój przez jakiś czas może być wyrównany, ale obserwujemy też u siebie znacząco podwyższony nastrój tzw. nastrój hipomaniakalny lub maniakalny i jest to nastrój nadmiarowo podwyższony, czyli nastrój, gdy jest nam za dobrze, za wesoło, czasami też może być drażliwość. Tu mamy grupę chorób związanych z afektem, czyli z nastrojem.
Kolejna grupa chorób psychicznych – to zaburzenia psychotyczne, które mogą w dalszym etapie być zdiagnozowane jako schizofrenia. To jest duża, różnorodna grupa. Mam wrażenie, że teraz może być taki okres, gdzie pojawi się więcej osób z tzw. ostrymi psychozami, czyli osób, które zaczynają w głowach myśleć, że ktoś ich prześladuje, na nich wpływa, oddziałuje albo są jakieś magiczne moce. Dlaczego mówię, że to może być teraz związane z obecnym okresem? Bo wszyscy wiemy, że część osób ma takie podejrzenia, że cała pandemia jest udawana, że szczepionki są po to, żeby wpuszczać ludziom do organizmu czipy, mechanizmy kontroli.
B.L.: Tak jest, czy tak nie jest?
M.N.: Tak oczywiście nie jest. (śmiech). Absolutnie tak nie jest, ale rzeczywiście jest taka grupa osób, u których pandemia bardzo uruchomiła dużo objawów lękowych, które już wykraczają poza poziom lęku i są myślami pre-psychotycznymi, czyli np. ktoś na mnie oddziałuje, ktoś będzie mnie zmieniał, wpływał, zarządzał od czego trzeba się nadmiarowo chronić. Czyli wracając do różnych chorób psychicznych to mamy schizofrenię, choroby afektywne w tym różnego rodzaju depresje. W depresjach będą mieściły się zaburzenia depresyjne około menopauzalne, które też dotykają dużej grupy osób i są coraz częściej rozpoznawalne, kiedyś tak nie było. Nasze babki nie zastanawiały się nad menopauzą. Jest również depresja poporodowa. Potem jest cała grupa zaburzeń lękowych, począwszy od fobii poprzez ataki paniki, lęki uogólnione. Są problemy związane z zaburzeniami osobowościowymi i to jest grupa osób, która powinna zgłosić się do psychoterapeuty, bo tu nie leczymy tego lekami, tylko długoterminowo psychoterapią. Kolejną dużą grupą są uzależnienia i to jest oddzielny kawałek.
Trzeba też wspomnieć o zupełnie innej, oddzielnej grupie problematyki dotyczącej starszych ludzi – starszymi ludźmi zajmują się psychogeriatrzy. W Polsce stosunkowo mało osób starszych sięga po pomoc psychiatry, nie mówiąc już o rozmowach z psychoterapeutą. Jest też olbrzymia grupa specyficznych zaburzeń dotyczących dzieci i młodzieży. W ostatnich czasach, szczególnie w związku z pandemią i zdalną szkołą, coraz więcej młodych ludzi ma trudności z poradzeniem sobie w takich okolicznościach. Młodzież pozbawiona grupy rówieśniczej bardzo cierpi.
B.L.: Czyli jest bardzo dużo sytuacji, w których powinniśmy zwracać uwagę na siebie, swoje zdrowie psychiczne, emocje, lęki. Nie powinniśmy się bać iść prosić o pomoc, nie powinniśmy się wstydzić przyznać specjaliście, że ma się z czymś problem, tylko szukać tej pomocy i później działać zgodnie z zaleceniami terapeuty, psychoterapeuty, psychiatry czy psychologa. I dbać o to, żeby się czuć jak najlepiej i żeby otoczenie mogło z nas czerpać jak najwięcej dobrego i jak najmniej złego.
M.N.: To jest tak, że to nasze dobre samopoczucie psychiczne będzie nam pozwalało na to, żeby żyć dobrze na naszą miarę. Nie na miarę tego, kto, co od nas oczekuje. Każdy ma prawo do tego, żeby żyć dobrze, tak, jak sobie o tym pomyśli. To „dobrze” może być różne dla każdej osoby, ale rzeczywiście każdy ma prawo do takiego dobrostanu psychicznego i to jest ważne, żeby mieć to na uwadze. Po to można sięgać po pomoc. Nie musimy być wspaniali dla wszystkich, otwarci, ale bądźmy w równowadze ze sobą.